07 sierpnia 2019

Magda ♥ Alek

'Miłość to trucizna. Jej smak jest słodki, ale zabije cię niezawodnie.'
~George R.R. Martin


(NIE)ZAPLANOWANA PRZYSZŁOŚĆ

        Z trudem uniosłam powieki i zaczęłam błądzić po nieznajomych, widocznych pierwszy raz w życiu kartach znajdujących się na czarnej pachnącej cytrusami kołdrze. Przeczesując włosy starałam się przypomnieć sobie ostatnie wydarzenia przed zaśnięciem; pamiętałam jak wykłócałam się z blondynem, który twierdził, że ta randka nie zakończy się jedynie wspólną kolacją, lecz także śniadaniem podanym do łóżka, znałam każdy szczegół rozmowy z siatkarzem, aż nagle uniosłam prawą dłoń i przekonałam się, że moje logiczne myślenie nieprzynoszące żadnych szkód przestało działać. Wpatrując się w połyskujący szmaragd mogłam oficjalnie nazwać się narzeczoną Aleksandra Śliwki. Czując zawroty głowy i falę mdłości owinęłam się w szary koc i wybiegłam z sypialni, w której oprócz porozrzucanych elementów garderoby, pustych kieliszków po czerwonym winie znajdował się on z plecami pokrytymi skomplikowaną ścieżką nieokreślonych znaków. Obmywając twarz zimną wodą zorientowałam się, że zostałam marionetką we własnej grze. To mi zależało na tym, aby go poderwać, oczarować i móc opowiadać godzinami jak wspaniale żyło mi się w Portoryko. Natomiast to mnie zauroczono na tyle skutecznie, że bez wahania spędziłam z nim noc, a także odpowiedziałam twierdząco na najtrudniejsze pytanie, które w swoim życiu musiał zadać mężczyzna. Bez makijażu, z pokręconymi włosami i smutkiem wymalowanym w moich oczach zaczęłam iść po krętych schodach próbując nie wybudzić ze snu rasowego psa o imieniu Cola. Opierając się o blat i zerkając na lodówkę z możliwością pobrania lodu zaczęłam analizować wszystkie fakty, które nie miały prawa się wydarzyć; musiałam przyznać sama przed sobą, że zakochałam się i to nie były chwilowe motylki w brzuchu towarzyszące przy mijaniu danej osoby. Cały mój plan został zburzony przez przyjmującego Zaksy Kędzierzyn Koźle. Czy całkowicie postradałam rozum? Jak mogłam pozwolić na to, że straciłam kontrolę nad własną osobą? Czy widnieję już na komendzie policji jako zaginiona, a Marcin przeklina mnie w duchu i wystawił moją walizkę na wycieraczkę? Pokręciłam głową z niedowierzaniem; zatrułam się miłością, od której wiecznie uciekałam i nie chciałam jej ani w najbliższej, ani odległej przyszłości. Musiałam się poddać i przyznać rację tym, którzy przeczuwali, że nie zaspokoję się przelotnym romansem. Ubierając w pośpiechu jego meczową koszulkę zaczęłam przygotowywać śniadanie zastanawiając się nad treścią liścika. Nie mogłam pozostawić go bez słowa, a jedynym słusznym rozwiązaniem było opuszczenie dwupiętrowego domu i przemyślenie wszystkiego na spokojnie w mieszkaniu przyjaciela, w wannie pełnej piany i poustawianych w równych odległościach małych zapachowych świeczek. 
  — Henryk, Aleksander, Piotr, wróciłam!  — podskoczyłam słysząc damski głos i stukot przesuwanych kółek od walizki; wstrzymałam oddech i przestałam kroić koktajlowe pomidorki, kiedy kobieta uchyliła okno w salonie, zawołała psa i rzuciła torbę na kanapę, którą widziałam ze swojej perspektywy.   
— Przepraszam, a ty kim jesteś i co robisz w moim domu?  — podeszła do mnie taksując wzrokiem od góry do doły i gdyby tylko mogła zabiłaby wzrokiem bez zawahania.   — Jeżeli mój syn jeszcze ci nie zapłacił, to bierz te pieniądze i wynoś się stąd, dziwko!
  — Mamo!   — spoglądając na schody zobaczyłam biegnącego Olka, który próbował w pośpiechu poprawić pogniecioną koszulkę i zapiąć pasek od spodni. 
  — Sprowadzasz jakąś zdzirę do rodzinnego domu i jeszcze podnosisz głos, wstydź się. — chwyciła nagle moją dłoń wykręcając ją w jego stronę. — Ukradła pierścionek ze szmaragdem po twojej prababce i pomyśleć, że miałam wrócić jutro. 
—Nie przerywaj mi, bo chcę przekazać ci coś bardzo ważnego i puść Magdę. Masz ją natychmiast przeprosić za te okrutne słowa, bo chciałbym ci powiedzieć, że od wczoraj jest moją narzeczoną, kobietą, z którą planuję wspólną przyszłość — musnął mnie w skroń, przytulając do boku. — Pobieramy się drugiego czerwca. 
— Ty chyba dostałeś gorączki i majaczysz. Chcesz mi powiedzieć, że ona ma zostać moją synową? Zobacz tylko! — wskazała palcem i wrzuciła do zlewu przygotowane jedzenie. —Chodzi prawie naga i czuje się jak u siebie, to jest jakieś nieporozumienie. Ta dziwka nie ma prawa z tobą być.
— Chciałabym tylko zaznaczyć szanownej pani, że jestem księgową i mogę oddać tą rodzinną pamiątkę — wcisnęłam w jej otwartą dłoń cenną biżuterię. — Oluś, na mnie już czas, nie chcę uczestniczyć w tym przedstawieniu i słuchać takich bolesnych komentarzy. 
— Czyli taka osoba potrafi myśleć, brawo. Tam są drzwi i wracaj do swojego burdelu, bo nie uwierzę w twoje wykształcenie. Jesteś kolejną z tych, które rozpoznają w klubie Aleksandra Śliwkę i chcą przechytrzyć cały system na tym świecie, tobie też się nie udało, żegnaj. 
Wybiegłam na zewnątrz i oparłam się o zaparkowany samochód. Próbowałam złapać oddech, ale jedynie łzy podchodziły mi do zaczerwionych oczu, starałam się opanować i wyjęłam niebieski inhalator wspierający mnie w takich chwilach jak ta oraz będący jednym ze stałych elementów w utworach polskiego rapera urodzonego w Egipcie. Na liczniku znajdowała się pojedyncza liczba, a marcowe słońce próbowało nadać odrobiny blasku w moim życiu; wiedziałam, że powróci jedynie w Portoryko przy ukochanych rodzicach, młodszym bracie i w pokoju, w którym gromadziłam bolesne, ale również i radosne wspomnienia. Naciągając czerwoną czapkę z daszkiem miałam ruszyć w mój ostatni spacer po tym nieznajomym mieście, lecz brama nagle się zamknęła, a z garażu zaczęły dobiegać dźwięki polskiego utworu wydanego w tysiąc dziewięćset osiemdziesiątym dziewiątym. 
— Moja żona znowu pochopnie oceniła drugą osobą? — odwróciłam się w stronę otyłego mężczyzny, który trzymał w dłoni skrzynkę narzędzi; zerknęłam na nazwę i przypomniałam sobie jak z ojcem w jedno z wrześniowych wieczorów przykręcałam półki takimi samymi przyborami. — Ona już taka jest i nie potrafi tego zmienić, usiądź tutaj spokojnie, bo widzę, że nie najlepiej się czujesz. Astma? Moja córka chorowała.
— Dobrze, że minęła jej ta choroba, bo to nic przyjemnego. — wytarłam łzy rękawem od płaszcza.
— Szczerze mówiąc nie wiem czy wyzdrowiała, nie utrzymujemy kontaktu, ale nie mam do niej pretensji, bo pewnie na jej miejscu postąpiłbym tak samo. Wejdź do domu, spróbujmy porozmawiać wszyscy razem — otarł ręce śmiejąc się pod nosem z czegoś, co działo się za moimi plecami. — Aleksander, zatrzymałem twoją narzeczoną i nie próbuj skakać, bo jedynie podrzesz spodnie. 
— Dziękuję tato — przykucnął przy mnie. — Przepraszam za moją mamę, nie potrafiła zaakceptować żadnej mojej dziewczyny i stałaś się kolejną jej ofiarą, skarbie. Załóż ten pierścionek, bo od dwunastu godzin należy do ciebie i chodź ze mną — pomachał mi kluczykami od samochodu i mieszkania. — Może ciasna kawalerka, ale będzie nam tam dobrze, a przyszła teściowa jeszcze cię polubi. 

Odłożyłem dwa piloty na narożnik kanapy i pociągnąłem jej odkryte nogi na swoje biodra; zacząłem się śmiać widząc jak przerwałem jej w chwili skupienia, które towarzyszyło od początku prognozy pogody. Dalej nie mogłem uwierzyć w ten cały stres przedślubny; zatraciła się w nim prawdopodobnie odkąd powiedziała tak. Według niej wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik; wielokrotnie uczestniczyła w przymiarkach, odwiedziła najlepszych fryzjerów, przeczytała każdą opinię o rodzinnej kwiaciarni otworzonej sześćdziesiąt lat temu, oglądała mnie w tuzinie garniturów i próbowała wybrać jeden tort z niezliczonej ilości propozycji. Kochałem jej idealność, jednocześnie spokój i tą diablicę wychodzącą z cienia najczęściej podczas wspólnych nocy, kiedy próbowałem odespać męczące rozgrywki, lecz wystarczył jej jeden ruch, zmysłowy głos, a traciłem racjonalne myślenie. Zacząłem składać pocałunki na jej szyi, obojczykach i pełnych piersiach pocieszając ją, że żaden deszcz w godzinach ślubu nie popsuje naszego szczęścia ani żadnych z zaplanowanych marzeń do zrealizowania. Była dobrą osobą; szanowała innych, odwiedzała raz w tygodniu schronisko, odwzajemniała uśmiechy dzieci wybiegających z przedszkola, odkładała każdą złotówkę na cele charytatywne, ale zaskakujące w niej było to, że zamiast szklanki do połowy pełnej widziała tą do połowy pustą. Próbowałem wybadać tę blokadę, ale zawsze machnęła ręką i zachęcała mnie, abym dzielił się wspomnieniami z dzieciństwa. Opowiadałem o pełnej rodzinie, którą chce zagwarantować naszym dzieciom. Ze szczegółami zdradzałem nasze tradycje i obiecywałem, że chcę być jak mój ojciec do matki; będę zabierał co roku na wakacje, ferie i wiele wolnych weekendów do różnych wspaniałych miejsc, nie zapomnę o urodzinach i pozostałych rocznicach, kupię jej każdą rzecz, aby mogła mieć i własny samochód, i buty z najnowszej kolekcji. Chciałem uczynić ją moją księżniczką i spędzić z nią najlepsze chwile aż do starości i być z nią nawet wtedy, kiedy moja słaba pamięć sprawi, że z trudnością będę przypominał sobie jej imię. Między nami ułożyła się Cola wtulając się ufnie w nogi narzeczonej i rozgrzewając ją zadbaną sierścią; to właśnie ona, ta mała kulka powiększająca się z roku na rok dała mi znak, że nie postępuję zbyt pochopnie i mogę ożenić się z kobietą, którą znałem od nowego roku. Zaufała jej bardziej niż mojej rodzicielce, która wyprowadzała ją na spacery w upały i w mroźne poranki, kupowała najlepsze przysmaki i dbała o nią, jakby była człowiekiem rozmawiając z nią często, kiedy leciały reklamy przed jej ulubionym serialem. 
— Aleksander, przestań już mnie całować, bo za chwilę przyjdą tutaj twoi rodzice —położyła mi dłoń na ustach i zaczęła zakrywać dekolt narzutką w kwiaty. — Cola, twój pan jest niedobry, boję się z nim zamieszkać sama po ślubie. — szepnęła jej na ucho. 
— Rodzice na pewno nie zostawią wszystkich szczeniaczków, więc przygarniemy jednego i będzie cię chronił przede mną — poruszyłem brwiami podwijając jej sukienkę. — Będziemy tacy jak oni; zrobimy sobie trójkę dzieci, zostaniemy właścicielami rasowego psa, co roku odwiedzimy góry, morze, obejrzymy liczne spektakle, koncerty i mecze, a ty kupisz całą kolekcję sukienek od... — przerwałem słysząc krzyk ojca.
— Nie wierzę, że to zrobiłaś, nie wierzę! — rzucił pendrive na ławę i włączył laptopa. —Twoja matka wynajęła detektywa, aby śledził Magdalenę, rozumiesz to? 
— Po prostu jej nie ufam, ta dziewczyna przyniesie nam liczne problemy — usiadła obok mojej przyszłej żony odwracając się do niej bokiem. — Zjawiła się nagle, jakby ktoś ją nasłał, rozkochała w sobie mojego syna i zastanawia mnie skąd bierze pieniądze na to wszystko, co ostatnio kupiła. Zwykła księgowa tyle nie zarabia, a suknia od znanej projektantki nie jest za darmo! 
— Mój tato jest pilotem, a mama projektuje biżuterię, więc nic nam nie brakuje. Stać mnie na drogą suknię, w końcu to jeden z najważniejszych dni w moim życiu i rodzice chcą, abym zapamiętała go jak najlepiej. 
— Detektyw uwiecznił cię z innym mężczyzną i to wielokrotnie. Aleksander, został tydzień i uważam, że powinieneś odwołać ten ślub. Nie znasz tej dziewczyny, na oczy nie widziałeś jej rodziny, a każdą historyjkę można pięknie opowiedzieć.
— Ten mężczyzna jest moim przyjacielem i nie musi pani podejrzewać, że jestem jego kochanką, dziewczyną czy partnerką, ponieważ jest innej orientacji. Podobają mu się mężczyźni, a z tego co wiem, to jestem kobietą. 
Przeczesałem włosy i postanowiłem zaszyć się w jedynym miejscu, w którym nie było nagłej dobroci ojca, w której przeciwstawiał się matce dolewając oliwy do ognia, matki walczącej z Magdaleną, jakby była jej wrogiem, a nie przyszłą synową. Usiadłem pod jabłonkami wyrywając źdźbło trawy; kochałem je obie, ale wiedziałem, że jeżeli nie chcę dopuścić do wojny pomiędzy nimi będą musiał być w pełni tylko dla tej jednej, dla tej, która w przyszłą sobotę wypowie słowa przysięgi małżeńskiej, przetańczy w moich ramionach całą noc i oficjalnie będzie mogła przedstawiać się jako Szaszkewycz-Śliwka. Za równe siedem dni stanę się w końcu odpowiedzialny za siebie. Mimo tego, że minęło kilka lat od osiemnastych urodzin to czułem, że zakładając własną rodzinę uwolnię od nadopiekuńczej matki; tej, która codziennie logowała się do elektrycznego dziennika, kontrolowała wyniki badań, zaprowadzała pod same drzwi gabinetów lekarzy i zapewne żałowała, że nie może być świadkiem wszystkich nocy, które spędzałem z tymi bardziej, ale i mniej znanymi dziewczynami. Wstydziłem się, ale nazywałem ją potworem i wiedziałem, że Magdalena uchroni mnie przed kolejnymi latami cierpienia; przesyłając jej buziaka zająłem miejsce kierowcy i nie spoglądając w stronę okien ruszyłem z piskiem opon do klubowego mieszkania. 
— Twoja matka ma rację — odezwała się po długich minutach ciszy, kiedy szukałem miejsca na podziemnym parkingu. — A co jeśli naprawdę jestem oszustką? 
— Kim jesteś? Słońce, większej bzdury na tym świecie nie słyszałem — zgasiłem silnik i oparłem się wygodnie o zagłówek. — Pamiętaj, że twoja teściowa popełniała różne pomyłki w życiu. 
— I na pewno wybierasz mnie, a nie ją? Ogromna strata, Aleksandrze — zsunęła ramiączka od sukienki. — Ja bym się jeszcze zastanowiła, misiu.
— Mam to gdzieś, kochanie. Na twoim miejscu zastanowiłbym się czy wyjdziemy dzisiaj z tego samochodu — wskazałem na tylne siedzenia i zacząłem dotykać jej kolano wpatrując się w rumieńce i dołeczek w lewym policzku. 
— Aleksandrze, nie róbmy tego, bo ten detektyw może czaić się tuż obok, a tym bardziej musisz wiedzieć, że twoja matka zamówiła lilie i muszę zachować czystość, więc pozostaw marzenia na później.  — złączyła nasze usta w długim pocałunku i roześmiała się tak wesoło, jakby stała się całkowitą optymistką z różowymi okularami na nosie. 

W moim życiu kierowałam się trzema postanowieniami; nigdy nie zwalniałam tempa, nie wracałam do przeszłości, w której wyrządzono zbyt wiele krzywdy jak na jedną dziewczynę o bardzo kruchym sercu, a przede wszystkim nie zapominałam własnych błędów i budowałam z nich schody do wielkich oraz tych prawie niewidocznych sukcesów. Trzęsącymi dłońmi poprawiłam welon i szykowałam się na kolejny koniec świata; niejednokrotnie żałowałam swoich decyzji, ale teraz czułam za szybkie bicie serca do sprawy, którą miałam wkrótce pogrzebać dożywotnio. Czułam, że poległam w tej bitwie; nie założyłam jeszcze rękawic, a byłam pokonana przez coś, co niektórzy nazywali miłością. Odwracając się od balkonowego okna dotknęłam plecami rozgrzanej szyby; uśmiechnęłam się najuprzejmiej jak tylko umiałam do starszej pary małżonków, ojca chrzestnego i ciotki ze zbyt przerażoną miną. Natrafiając wzrokiem na najlepszą przyjaciółkę podniosłam materiał ciężkiej sukni i ruszyłam powoli w jej kierunku przełykając z trudem nagromadzoną ślinę. Chciałam powiedzieć jej wprost, że rezygnuję z tego, co obiecałam jej w zeszłym roku. Za każdym razem przysięgałam sobie, że robię to ostatni raz, ale zawsze przegrywałam z dźwiękiem znanego komunikatora, który ostatecznie usunęłam przed wschodem słońca orientując się, że miłość przestała być dla mnie jedynie ogromnym bólem i cierpieniem. Zerkając na srebrny brokat znajdujący się na dolnych rzęsach wiedziałam, że zabrnęłam za daleko, aby liczyć na spokojną przyszłość u boku cenionego siatkarza. Nie byłam w stanie spojrzeć w jego oczy i wyznać mu całej prawdy, dlatego postanowiłam przyznać się mojej bratniej duszy, co takiego przytrafiło mi się w Polsce, do której wróciłam po tylu latach rozłąki. 
— Zabijesz mnie, ale ja dłużej nie mogę tego ukrywać. Zakochałam się w nim do szaleństwa i jest to moje pierwsze prawdziwe uczucie. — ukucnęłam i zaczęłam rozdzierać na najmniejsze kawałki dokumenty, które spisałyśmy w starym roku decydując się na tą szaloną grę bez chwili jakiegokolwiek zwątpienia.
— A myślisz, że tego nie zauważyłam? Wcześniej nie zachowywałaś się w taki sposób, wszystko zaczęłaś traktować zbyt poważnie, a kiedy o nim opowiadasz to widzę te rumieńce, które nie były spowodowane wzrostem temperatury w danym pomieszczeniu —założyła przeciwsłoneczne okulary i przysięgła, że opuści ostatnią ławę przed zakończeniem jedynego ślubu przypadającego na ten dzień w rodzinnej parafii mojego przyszłego męża. — Tylko pamiętaj, żeby słowa przysięgi małżeńskiej wypowiedzieć w ojczystym języku, bo to byłoby jedyne potknięcie w całej uroczystości, ponieważ wszyscy twoi bliscy zakończyli szkolenie z oceną celującą.
— Przepraszam najmocniej za moje nieprofesjonalne zachowanie. Zrobię wszystko krok po kroku, tak jak ci obiecałam, nie zawiodę cię i pamiętaj, że jak wrócę to masz mi zrobić najlepszą karmelową kawę. — ucałowałam ją w policzek i słysząc klakson taksówek zaprowadziłam gości w kierunku wyjścia, oczekując na przyjazd drugiej, a jednocześnie ostatniej najważniejszej osoby w tym dniu. 

Ignorując alarm strąciłem ustawione na szafce nocnej lusterko, przy którym codziennie makijaż wykonywała moja żona; brunetka ustawiała cały zestaw kosmetyków na lśniącym blacie i siadając na wysokim stołku poświęcała niewielką część doby na rozwijanie swojej pasji. Zbierając w pośpiechu kawałki szkła bałem się jej reakcji, bo od dawna próbowała zakupić dany model w stacjonarnym sklepie. Kalecząc się delikatnie w kciuk nie przejąłem się tym, że przez siedem lat może towarzyszyć mi jakikolwiek pech. Zignorowałam przesąd i wystraszyło mnie zupełnie coś innego; nie napotkałem wzrokiem ułożonych w to samo miejsce od dnia przeprowadzki diamentowych kolczyków, przez niedosunięte do końca drzwi od szafy zauważyłem, że brakuje w niej damskich ubrań, a obrączka, z którą się nie rozstawałem zniknęła z mojego palca. Zakładając w pośpiechu japonki zacząłem wchodzić do każdego z pomieszczeń; łazienka ponownie wyglądała, jakby zajmował ją jedynie mężczyzna, z salonu zniknęły sprzęty elektroniczne, przy których stały nasze wspólne zdjęcia, natomiast z kuchennego okna nie mogłem zobaczyć dwóch samochodów wartych ponad sto pięćdziesiąt tysięcy złotych. Chwyciłem telefon i wybierając jej numer telefon dostałem propozycję, aby po usłyszeniu sygnału zostawić wiadomość, ale byłem pewny, że ona nigdy tego nie odsłucha. Usiadłem przy stole i rozpłakałem się jak małe dziecko. Kolejny raz okazało się, że moja matka była wyrocznią; jako jedyna nie złapała się na słodkie słówka, gesty i uroczy śmiech mojej ukochanej. Tylko ona zachowała zdrowy rozsądek z całej naszej rodziny, jednak kto by nie uległ takiej kobiecie, jaką była od tych siedmiu miesięcy Magdalena? Tylko raz zwątpiłem w moją żonę, kiedy w dniu ślubu rodzicielka namawiała mnie do podpisu intercyzy, a w oczach panny młodej wymalowany był strach, który minął, kiedy nie otworzyłem nawet czarnego pióra i poprowadziłem ją do ołtarza. Czułem się najbardziej naiwnym człowiekiem na świecie, a popijając wodę wspominałem poprzednią noc; rozrywała moją koszulę, całowała bez opamiętania i zmieniając słowa piosenki czy jestem dobra w łóżku? odpowiadam ułi łi, pozostawiła mi najpiękniejszą pamiątkę po sobie.
— Aleksander! -poczułem jak ktoś mocno szturcha mnie w ramię ciągnąc za koszulkę. -Widzę, że to nie była jakaś tam pomyłka -przeciągnąłem się i zacząłem pocierać zaspane oczy; nawet nie wiem, kiedy zasnąłem nad stołem. — Chyba trafił ci się najgorszy ojciec na świecie.
— O czym ty mówisz, tato? — pierwszy raz z zawahaniem użyłem tego słowa i patrzyłem jak mężczyzna siada naprzeciwko mnie. — Skąd wiesz o tym chaosie? Tylko ja mam dostać wszystkie wyjaśnienia — spojrzałem na zegar. — Za dwanaście godzin. 
— Ja już dostałem pewną wiadomość i lepiej nie wstawaj. To ja wpakowałem cię w to całe bagno, ale musisz to zobaczyć — podsunął mi laptopa ze stroną pełną zdjęć kobiet z opisami. — Spójrz na numer jedenasty i dwudziesty trzeci. — nie byłem głupcem i zrozumiałem zaistniałą sytuację szybciej niż podobne do siebie daty z historii; w moim mieszkaniu obecny był człowiek, który musiał zapłacić słono za błędy ze swojego życia i nie był w stanie tego ani zatrzymać, ani cofnąć. 

***

Historię tej dwójki spisałam na przełomie grudnia/stycznia, więc przepraszam, że długo z tym zwlekałam, ale wiele spraw było ważniejszych od bloga. Sami pewnie rozumiecie i jest mi wstyd z tego miejsca, bo nie jestem dumna z tego rozdziału, nie bijcie <3 Zaległości u Was mam nadrobione i przysięgam, że ostatnia część pojawi się w sierpniu. 

UŚCISKI :3 


5 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Matyldo! O rzesz kurna!
      To żeś dała Olkowi po głowie i to porządnie. Myślałam, że jego matka naprawdę świruje z tym detektywem i podejrzeniami, a tu proszę... Się porobiło! Ciekawa jestem dalszego ciągu tej historii dlatego czekam na kolejną część z niecierpliwością, mówiąc, że ta jest boska i przegenialna! <3

      Usuń
  2. chwila, chwila.
    że kurwa co, ja to muszę jeszcze raz na spokojnie przeczytać bo końcówka mnie zabiła. szczerze to na początku miałam takie 'Karo, gdzie jest akcja' a potem dostałam nią po głowie, i serduszko, i ogólnie ała. aleś nakombinowała z nimi no, jak tak można ehh
    ty nie byłaś zadowolona z tego, ale ja jestem i to bardzo, szczególnie z końcówki, która mnie wgniotła w fotel serio.

    z dozgonną miłością, ret.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyznam, że musiałam sobie odświeżyć całą historię, by móc napisać jakiś konstruktywny komentarz. Nie będzie on zbyt długi, bo jestem na wyjeździe i nie mam dostępu do normalnej klawiatury.
    Cóż Magda wpadła trochę we własne sidła
    Myślała, że ma kontrolę nad swoim życiem, ale wystarczyło, że spotkała odpowiedniego mężczyznę, a wszystko runęło jak domek z kart. Zakochała się, naprawdę się zakochała. I jak większość kobiet na jej miejscu byłaby przeszczęśliwa, tak ona nie potrafiła odnaleźć się w nowej sytuacji. Cóż, ani trochę się jej nie dziwię.
    Nie ukrywam też, że matka Olka podniosła mi ciśnienie. Naprawdę, co ta kobieta sobie myślała?! Żeby tak od razu naskakiwać na Magdę. Nadopiekuńcza mamuśka. Dziwię się, że inni jeszcze z nią wytrzymują. I jezzcze ten dektyw... Trzeba mieć naprawdę niepokolei w głowie, by śledzić narzeczoną swojego syna. Cóż, są dla siebie stworzeni i żadne późniejsze wydarzenia nie zmienią mojego zdania.
    A właśnie, co do końcówki, to sama nie wiem, co mam o tym myśleć. Magdalena zniknęła, teprerycznie matka Olka miała racje, ale coś mi tu nue gra. Szczególnie słowa ojca siatkarza dają do myslenia. Mam więc nadzieje, że wszystko skończy się dobrze. Bo mimo wszystko lubię szczęśliwe zakończenia.
    Dużo weny życzę i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  4. Czasem najłatwiej wpaść we własne sidła i żadna siła wszechświata nie jest w stanie tego zmienić. Magda dobitnie przekonała się o tym na własnej skórze i powiedzieć, że byłam zaskoczona tym, że przyjęła oświadczyny Olka to nie powiedzieć nic. Ale miłość dopada każdego i to najczęściej w momentach, w których nie mamy nic do powiedzenia.
    Zdenerwowała mnie mama Olka, bo jakim prawem wyzywa od najgorszych niewinną dziewczynę, którą pierwszy raz zobaczyła na oczy? Olek wstawił się za swoją narzeczoną i absolutnie mnie to nie dziwi, bo to naturalny odruch. Ślub był stresującym wydarzeniem, ale koniec końców Olek i Magda stali się małżeństwem. Ale czy szczęśliwym? Bo po tej końcówce nie za bardzo rozumiem, co tutaj się właściwie wydarzyło. Magda zniknęła, a jej teściowa pewnie będzie się teraz puszyć z dumy, ale coś mi w tym nie gra i jaką rolę odegrał w tym wszystkim ojciec siatkarza?
    Czekam na nowość :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń