08 grudnia 2019

Eliza i Bartosz



Now I wish we never met
‘Cause you’re too hard to forget
While he’s taking off my dress
I know she’s laying on your chest

Przerzucam kolejne kartki kolorowego magazynu zanurzając się w coraz to piękniejszych materiałach, w coraz to piękniejszych ubraniach, które mogłyby zawisnąć na drewnianych wieszakach w naszej, wybacz, mojej garderobie. Zerkam kątem oka na siedzącego niedaleko blondyna, który uśmiecha się w moją stronę i czuję, że z jego uścisku będę wyplątywała się najbliższej nocy. Uderzam o dębowy blat palcami próbując przypomnieć sobie te kilka taktów, które sprawiły, że moje serce zabiło mocniej. Próbuję przypomnieć sobie twoje dłonie ślizgające się po błyszczącym materiale mojej sukienki przypadkowo muskając biodra. Zaciskam wargi nie bacząc na ciemną szminkę na nich, dostrzegam za sobą cień, a następnie słyszę jak krzesło tuż obok mnie ugina się pod jego ciężarem.
- Jestem Anthony - łamana polszczyzna przerywa ciszę i widzę najpiękniejszy uśmiech jaki kiedykolwiek widziałam, chociaż nie, bo przecież nikt nie uśmiecha się piękniej od ciebie Bartoszu. Staram się wymazać twój obraz z moich powiek, gdy śmieję się z żartów blondyna, gdy wsiadamy raz do taksówki, a nawet gdy on przyciska mnie do ściany w jego pachnącym lawendą pokoju, co wydaje się wręcz niemożliwe. Jednak gdy lądujemy splątani w białej pościeli, gdy zaciskam długie paznokcie na jego plecach to jego imię wypełnia skąpany w blasku księżyca pokój; tylko dlatego, że twoje więźnie mi w gardle. 

Flashing back to New York City
I was done, but you undid me
Classic me to run when it feels right

Czuję napięcie przepływające przez moje ciało wpatrując się w wysokie wieżowce tak podobne do tych, między którymi błądziliśmy wtedy w Chicago. Wiatr targał moje włosy, gdy ciągnęła się do kolejnego miejsca, które miało stać się tym naszym; teraz znowu czuję się jakbym była na szczycie świata, tylko nie ma już nas, a to nie jest mój amerykański sen. Zerkam przez ramię na śpiącego mężczyznę, który po raz kolejny zerwał ze mnie tę cholernie drogą sukienkę na czekając na to aż spojrzę mu w oczy po raz kolejny. To wszystko stawało się naszą rutyną, niezależnie od hotelu, w którym lądowaliśmy i powoli przestawała się liczyć nazwa hotelu czy miejsce na świecie, w którym byliśmy jeśli tylko mój oddech mógł mieszać się z jego, jeśli moje niecierpliwe palce mogły rozpinać guziki jego śnieżnobiałych koszul; coraz rzadziej widziałam w nim ciebie, coraz częściej udawało mi się przespać noc bez śnienia o tobie. Ciężko było cię zapomnieć, bo ktoś taki jak ty nie zdarza się codziennie; nadal nosiłam na nadgarstku cienką wstążkę - symbol obietnicy, że wszystko będzie dobrze, że na zawsze będziemy razem, ale skoro to na zawsze trwało dwa miesiące to znaczy, że wtedy świat przestał istnieć? Nie mieliśmy być na serio, nie mieliśmy mieć siebie na wyłączność, ale nie mogłam znieść myśli, że ktoś inny leży na twojej piersi, że bawisz się włosami kogoś innego. Jak można zapomnieć kogoś kto zatrząsł całym moim światem, kto w ciągu zaledwie czterech dni stał się całym światem. Kogoś kto nadal zajmuje część mojego własnego globu.

I saw you looking brand new overnight
I caught you looking too, but you didn’t look twice
You look happy

Gładzę dłoń Tony’ego chcąc złapać na chwilę jego wzrok zanim wyjdę zaczerpnąć świeżego powietrza. Blondyna posyła mi zaczepiony w dołeczkach uśmiech, który odwzajemniam poprawiając wymykający się z ciasnego koka, niesforny kosmyk. Czuję się przytłoczona ludźmi zgromadzonymi w modeńskiej hali, mieszaniną świateł, okrzyków radości i łzawych przemów podsumowujących sezon, tak udany dla wszystkich tutaj zebranych. Mijasz w drzwiach grupę wysokich mężczyzn wychodząc na betonowy plac tuż przed nią. Zaciągam się chłodnym majowym powietrzem zastanawiając się jak nieroztropne było przyjście tutaj, jednak chcąc towarzyszyć blondynowi byłam gotowa wyjść ze swojej strefy komfortu, nawet stanąć twarzą w twarz z największym koszmarem. Gdzieś pośród ludzi złapałam twój wzrok na sekundę, na krótką chwilę, ale to wystarczyło, że cały świat znowu zatrząsł się w posadach mimo tych cudownych dłoni, które obejmowały wtedy twoją talię. Przymykam oczy jakby nawet myślenie o wpatrujących się we mnie twoich oczach paliło mnie do żywego, jakby pozostawanie z tobą w jednym pomieszczeniu było najgorszym z możliwych wyzwań. 
- Eliza - nawet nie wiem kiedy znalazłeś się tuż obok mnie, ale kiedy podnoszę wzrok widzę targające tobą emocje; nie sądziłeś, że jeszcze kiedyś mnie spotkasz, że wkroczę na halę z kimś obok i będę się zachowywała jakby to wszystko nic nie znaczyło, ale przecież uwielbiasz niespodzianki. Zagryzam od wewnątrz policzek modląc się, aby moje serce nie przyspieszyło tak jak to miało w zwyczaju. - Nie spodziewałem się, że wiesz…
- Że po prawie roku znowu się spotkamy? Ja też nie Bartek - mówię kiwając głową z niedowierzaniem czując ssanie żołądka, gdy po raz kolejny nawiązujemy kontakt wzrokowy. Czuję, że nie musimy nic mówić, bo słowa przelatują po tej niewidzialnej nici między nami. - Ja też nie.
Patrzymy na siebie w ciszy, a ja tak bardzo pragnę wykrzyczeć to wszystko co czuję, co czułam przez te wszystkie miesiące po tym jak ja się wystraszyłam, a ty po prostu nie walczyłeś. Pocierasz nerwowo kark, a skubię zawiązaną na nadgarstku wstążkę, która przykuwa twoją uwagę i sprawia, że patrzysz na mnie jeszcze mniej rozumiejąc. Ale przecież sam mówiłeś, że miłość nie jest logiczna, że w tej irracjonalności tkwi jej piękno. Wiem o co chcesz zapytać, jakie myśli kotłują ci się w głowie, ale nagle zjawia się ktoś trzeci kto nie miał występować w tej bajce.
- Liza, I’ve been looking all over for you - moje ciało sztywnieje, gdy na dłoń ocejmującą mnie w pasie pada twój wzrok. Blondyn wyciąga w twoją stronę dłoń gratulując dobrych wyników i życząc dalszych sukcesów zupełnie nieświadomy jaka historia ma swój koniec na jego oczach. Rzucam pod nosem coś o tym, że strasznie zmarzłam i już po chwili Anthony prowadzi mnie do środka, gdy odwracam się przez ramię widzę, że nadal stoisz w tym samym miejscu z pytaniem wymalowanym na twarzy; widzę jak bezgłośnie pytasz dlaczego, a ja nie umiem ci opowiedzieć więc tylko zaciskam wargi i odwracam głowę. Bo czasami miłość nie wystarcza, Bartoszu, bo czasami w obawie przed rozczarowaniem łatwiej jest zrezygnować nawet z osoby, która uszczęśliwia nas najbardziej. Uśmiecham się do blondyna, gdy podaje mi kieliszek wina, a dj zapowiada kolejną piosenkę. Czuję spokój kołysząc biodrami w rytm znanej z radia melodii, a potem rozpoznaje te kilka taktów tamtego kawałka, od którego wszystko się zaczęło. Szukam jakiejś bezpiecznej przystani, chcę uciec zanim wszystkie zamknięte szczelnie wspomnienia, od których kręci mi się w głowie dadzą o sobie znać i nagle ktoś podaje mi rękę prosząc o taniec. Moje oczy spotykają te twoje i wszystko inne przestaje istnieć, jednak po chwili, gdy twoja dłoń ląduje na moich plecach, uderza mnie jedna myśl, że to przed halą nie było kropką w tej baśni, a jedynie przecinkiem.

And I know that you don’t, but if I ask you if you love me

I hope you lie, lie, lie, lie to me

ret: Suprise! Nie pisałam niczego od blisko roku, ale są takie momenty, a może takie piosenki, które przypominają ci o czymś i tak właśnie powstało to co właśnie przeczytaliście. Bez ładu i składu, czyli klasycznie jak to u mnie.

30 sierpnia 2019

Magda ♥ Alek

(NIE)ZAPLANOWANA PRZYSZŁOŚĆ

Lipiec 2019

       Co kilka sekund podrzucałam w dłoni amerykańskiego dolara i łapałam się coraz częściej na tym, że każda moja myśl zaczyna się i kończy na konkretnej osobie. Od ucieczki minęły dwie doby, a ja wciąż chciałam do niego zadzwonić, usłyszeć jego głos, a najchętniej wtulić się w niego i więcej go nie zostawiać. Czekając na miętowego drinka zaczęłam oglądać zwiastun ślubnego filmu; nagranie trwało zaledwie trzydzieści pięć sekund, ale ja nigdy nie spotkałam bardziej zakochanego mężczyzny od Aleksandra Śliwki. Jego szczery uśmiech, ciepło, wymalowana miłość w oczach i czułe pocałunki powodowały, że drżałam z zimna w prawie czterdziestostopniowym upale. Nie czekając na zamówienie zaczęłam biec w kierunku domu; piasek parzył moje stopy, o kostkę odbijała się bransoletka z sercem, na którym wygrawerowany pismem przyjmującego był napis my wife, a mi zależało tylko na jednym. Wbiegając do remontowanej sypialni zaczęłam wyrzucać ubrania na środek zakurzonej podłogi, szukałam w pośpiechu paszportu i byłam gotowa na to, aby opuścić Portoryko raz na zawsze i zostać w Polsce na resztę moich lat. Zerwałam relacje z dawnym życiem; tamta Magdalena myślała tylko o tym, aby od uzależnić się od finansów rodziców i nie podejmować pracy, w której będzie musiała wypełniać tabelki Exela; być odpowiedzialną za czyjeś życie; opiekować się dziećmi lub osobami starszymi albo godzinami przesuwać po taśmie produkty spożywcze i życzyć każdemu miłego dnia. Zakrywając twarz czerwoną koszulką Olka wiedziałam, że gdybym miała teraz umrzeć, to nie wpuściliby mnie do nieba, gdybym nawet posłała najsłodszy uśmiech, do którego byłabym zdolna. Błądziłam, chciałam być najlepsza, żyć jak księżniczka, ale prawdziwe życie nie okazało się bajką i nie zawsze kończyłam pewne etapy szczęśliwym zakończeniem. Rezerwując lot do ojczyzny musiałam przygotować się na szczerość, odkryć przed nim wszystkie tajemnice i spróbować walczyć o niego z całych sił. Dwudziestoczteroletni siatkarz nie mógł dołączyć do kolekcji byłych mężów, którzy do tej chwili przeklinali mnie, życzyli jak najgorzej i żałowali, że wybrali się ze mną do Urzędów Stanu Cywilnego. Gdyby nie moja najlepsza przyjaciółka nie poznałabym Olka; nie trafiłabym na prawdziwą miłość i dalej bym myślała, że jestem stworzona do życia w pojedynkę. Ukrywałam się z moim podwójnym życiem, lecz jedna bliższych mi osób była bardziej przebiegła ode mnie; wchodząc tamtego dnia do mieszkania z widokiem na morze zobaczyłam ją czytającą z zainteresowaniem etapy powstawania dwóch zakończonych małżeństw. Ona miała wszystko zaplanowane, natomiast ja wyczuwając kolejny przypływ gotówki zgodziłam się na trzeci ślub. Obiecałam jej na początku naszej przyjaźni, że zrobię dla niej wszystko, lecz nie przewidziałam natychmiastowego zauroczenia się nim. Zgadzając się na pierwszą randkę wiedziałam, że będziesz mój, dlatego teraz nie mogłam pozwolić sobie, aby odebrała mi ciebie inna kobieta. Spakowałam wszystko, co powinnam ze sobą zabrać i wsuwając na palec pierścionek zaręczynowy z obrączką zobaczyłam wchodzących na piętro Marcina ze startującą w wyborach kandydatką na Miss Polski. 
     — Kochanie, jesteś dla nas najważniejsza i chcę ci oddać wszystkie pieniądze — energicznie usiadła na zaścielonym łóżku.  — Nie czuję żadnej satysfakcji, to był błąd i pomogę ci go naprawić, abyś odzyskała Aleksandra — przygarnia mnie do siebie całując w czoło. —Polecimy z tobą do Polski, misiaczku. 
    — Ja go nie odzyskam — zaczęłam szlochać, a blondyn podał mi pudełko rumiankowych chusteczek. — Jeżeli szczerze mnie kochał, to jestem pewna, że już mocno nienawidzi. Być może uznał to za koszmar i być może jestem już dla niego martwa. 
    — Ty się poddajesz? Magda, masz swoje sposoby, aby przyciągnąć mężczyznę i jestem pewny, że twój mąż przegra z twoim urokiem osobistym — zaśmiał się głośno. — Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Dasz radę i również spełnisz marzenia. Nasza psiapsi zawsze chciała być modelką i nią jest. Ja marzyłem o własnej firmie i taką posiadam, a teraz ty założysz wymarzoną rodzinę — zaczyna cię łaskotać, aby rozluźnić atmosferę. — Cholera, jak będziecie mieć córkę, to chyba przestanę być gejem. 
       Otrzepuję z siebie kurz i ściskając ich mocno na pożegnanie szykuję się na najważniejszy lot w moim życiu; zawsze mogłam uciec i nigdy nie wrócić, a tak swoim powrotem chcę wywrócić jego świat do góry nogami oraz dać mu do zrozumienia, że kocha go najprawdziwsza na świecie Magdalena Szaszkewycz-Śliwka, która pragnie być dla niego prawdziwą żoną na dobre i na złe. Takim mężem nie pogardziłaby żadna płeć piękna; sprzątał, gotował, grał ze mną na xboxie do wschodu słońca, wspierał w najcięższych dniach danego miesiąca, masował, kochał, liczył ze mną każde podatki, cierpliwie towarzyszył podczas zakupów i był na każde moje zawołanie. 

***

Wrzesień 2019

       Od dwóch miesięcy załatwiałem sprawy związane jedynie z siatkówką; na pozostałe nie miałem grama energii i całymi dniami leżałem w łóżku gapiąc się w sufit. Otrzymując od fotografa i kamerzysty ich zlecenia, a naszą pamiątkę na całe życie oglądałem na okrągło film ślubny, a wokół mnie porozrzucane były zdjęcia o najlepszej jakości. To jedyne co pozostało po mojej żonie nie wliczając gumki, którą w pośpiechu związywała włosy przed kąpielą i tego zapachu wyczuwalnego na każdym moim ubraniu. Tęskniłem za nią, ale straciłem jakąkolwiek chęć do życia; przestałem utrzymywać kontakt z rodzicami, którzy również od początku nie byli święci, a ich bogactwo narodziło się poprzez liczne oszustwa. Przy życiu utrzymywał mnie chrześniak, który wyciągał z domu na wspólne rozgrywki, zabierał na place zabaw i powtarzał, że jestem dla niego autorytetem, a kiedy dorośnie chce być takim dobrym siatkarzem, jak ja. Traktowałem Franka jak własnego syna, lecz zabijały mnie jego pytania związane z ukochaną ciocią Magdaleną i wówczas kończyłem spotkanie tłumacząc się treningami lub innymi zajęciami. Nie chciałem więcej słyszeć tego imienia, które najprawdopodobniej mogło być fałszywe. Moim jedynym prywatnym marzeniem było złożenie pozwu rozwodowego, ale oszczędzając sobie stresu skupiłem się wyłącznie na przygotowaniach do zbliżającej się wielkimi krokami PlusLigi. Użalanie się nad sobą przerwał natarczywy dzwonek do drzwi; mieszkanie z numerem czterdziestym ósmym odwiedzali ostatnio trzy osoby. Artur Szalpuk przebywający na wakacjach z wieloletnią dziewczyną nie mógł być w dwóch miejscach jednocześnie. Jakub Kochanowski przed niespełna godziną biegał z psem po olsztyńskim parku, a następnie pił lemoniadę przygotowaną przez ukochaną kuzynkę. Mogła być to jedynie siostra Jędrzeja Gruszczyńskiego; reprezentantka Polski w siatkówce plażowej była kimś więcej niż zwykłą koleżanką. Nie byłem w niej zakochany, ale stopniowo rodziło się między nami uczucie, które przeżywałem ostatnio ze zbyt idealną księgową. Nie przyznałem się do tego, że w dalszym ciągu jestem żonaty. Nie zdradziłem mojej żony, a cała relacja polegała na tym, że przedwczoraj pocałowaliśmy się po raz pierwszy. Pisząc do niej wiadomość skłamałem, że jestem u babci i wyłączając telefon ponownie uruchomiłem nagranie z lokalizacją Ameryki Północnej. Z początku przeczesała włosy, zerknęła prawym okiem przez męską obrączkę i zaczęła dzielić się kłamstwami moich rodziców. Nie zgłaszając tej kradzieży zagwarantowałem matce i ojcu wolność; gdybym oskarżył Magdę, być może w tej chwili oni siedzieliby za kratkami z wyrokiem większym niż kilka lat. Za każdym razem doświadczałem takiego samego szoku jak podczas pierwszego odsłuchania, lecz nie mogłem pogrążyć ani jej, ani najbliższych mi przez tyle lat ludzi. Wsuwając laptopa pod łóżko wolałbym nie znać prawdy, ale wiedziałem, że nie dam rady cofnąć czasu. Dotykając policzków pokrytych kilkudniowym zarostem postanowiłem nie ruszać się z sypialni; nie zamierzałem tłumaczyć się Jagodzie i postanowiłem znaleźć Miss Nastolatek z dwa tysiące dziesiątego roku. Niestety, ale w Polsce nie było nikogo z winnej trójki; mojej żony, przyrodniej siostry ani też blondyna prowadzącego własną działalność. Po bezczynnych dwudziestu minutach wybrałem numer Jagody, zapraszając ją do siebie. Na całe szczęście chociaż ona była w pobliżu.
      — Już myślałam, że nie wrócisz, kochanie — odrzuciła długie włosy do tyłu i podała mi butelkę szampana. — Mogę się tak do ciebie zwracać? 
    — Jaga, nie pędźmy z tym tak szybko. Chcę powoli ciebie poznawać, bo raz komuś zaufałem za wcześnie. Wiem, że nie jesteś moją byłą, ale mam po prostu w sobie pewną blokadę. —zacząłem patrzeć wprost w jej oczy i musnąłem delikatnie nawilżone usta; to nie były te wargi, które w czerwcu złączyły się z moimi na oczach stu trzydziestu sześciu gości. 
     — Może przełóżmy to spotkanie? Widzę, że jesteś zmęczony i na spokojnie zobaczymy się w przyszłym tygodniu, dobrze? — odetchnąłem z ulgą, kiedy to zaproponowała i całując ją w skroń odprowadziłem do samochodu życząc spokojnej podróży. 
       Wracając do mieszkania postanowiłem ostatecznie zakończyć pisanie pracy licencjackiej; zasady żywienia i przygotowania hoteli w czasie sezonu ligowego czekały na ostatnie kilka zdań, a ja marzyłem o tym, aby chociaż koszmary związane ze studiami mnie nie męczyły. Moje załamanie po niespodziewanym wyjeździe Magdy nie mogły spowodować, że przestanę być zdyscyplinowanym, obowiązkowym i solidnym mężczyzną. Musiałem walczyć o marzenia nie tylko związane ze sportem. Wlewając do kufla schłodzone piwo usiadłem przed stosem wypożyczonych książek i pisząc pochyłe litery na pożółkłym papierze wybrałem numer osoby podpisanej w mojej telefonie jako żonka. Przygotowany na ponowną propozycję pozostawienia wiadomości głosowej miałem się rozłączyć, gdy usłyszałem klaksony samochodów i rozmowy wielu ludzi. 
    — Halo? — odezwałem się jako pierwszy; byłem zestresowany jakbym znowu był maturzystą na odpowiedziach ustnych i drapiąc się po karku liczyłem tylko na dźwięk jej głosu przepełnionego melodyjnym śmiechem.  

***

Grudzień 2019

       Pilot i projektantka biżuterii z niecierpliwością czekali na pierwsze spotkanie z zięciem. Ukochana babcia chciała wiedzieć jakie ciasto ma zrobić, aby oficjalnie powitać przyszywanego wnuka. Natomiast mój młodszy brat cieszył się, że będzie miał kogoś do wspólnych rozgrywek w Fifę. Nie opowiedziałam im prawdziwej wersji historii; podkoloryzowałam im, że poznaliśmy się dosyć przypadkowo i mocno w sobie zakochani nie chcieliśmy czekać ze ślubem. Podzieliłam się z nimi jedynie ślubnymi zdjęciami wmawiając im, że nie mogliśmy w tak krótkim czasie znaleźć żadnego kamerzysty; nie mogłam się przyznać, że na własne zaślubiny wynajęłam ludzi po szkołach aktorskich, którzy idealnie wpasowali się w rolę rodziców, dziadków, braci ciotecznych oraz przyjaciółek. Obserwując od kilku tygodni mojego męża nie mogłam pogodzić się z widokiem ślicznej brunetki przy jego boku; ostatnio widziałam ich trzymających się za rękę, a Olek na koniec spotkania obiecał jej, że na następnej rance czeka na nią niespodzianka. Zorientowałam się, że będzie chciał wpisać ich imiona na srebrną kłódkę, kiedy szłam za nim od malutkiego sklepu w rynku i wówczas moje serce pękło jeszcze bardziej, ale dostając od niego wiadomość uwierzyłam, że nie wykreślił tej podłej żony ze swojego życia. Czytając krótką treść słyszałam głos siatkarza i przez kilka najbliższych godzin powtarzałam to jedno zdanie otrzymane jako pierwsze od wrześniowego połączenia — gdybyś mnie nie zraniła, to wpisałbym tu bez zawahania twoje imię. Całą noc przepłakałam, ale zbierając w sobie siły ubrałem długie kozaki, jego ulubioną sukienkę i wybrałam się do Odrzańskich Ogrodów, gdy po relacji z jej profilu zobaczyłam, że w poszukiwaniu wymarzonego płaszczyka pomaga jej najprzystojniejszy mężczyzna na świecie. 
       — Piękna, a może ten komplet? — przyjmujący pomachał jej z końca rzędu białą haleczką wykończoną kwiatowym motywem.
      — Chyba masz zbyt szalone fantazje — odwiesiła bieliznę i skradła szybkiego całusa. — Skończy się na tym, że nie doczekasz się ze mną żadnej nocy.
      — Przepraszam serdecznie — wzięłam do ręki wieszak z jego wymarzonym kompletem; wielokrotnie wybierał dla mnie bieliznę i zawsze trafiał w mój gust. — Ta halka jest taka śliczna, że muszę ją mieć. — przyłożyłam ją do ciała, a siatkarka ruszyła do wolnej przymierzalni. 
     — Specjalnie to robisz? Nie sprowokujesz mnie, nie lecę na oszustki. — przesunął palcem po brwi i zaczął mi się przyglądać w lustrze. 
      — To określenie przestało być już modne — zaciągnęłam go do męskiej przymierzalni i niemal natychmiast zdjęłam jego kurtkę, a on blokując wejście, ekspresowo rozpiął czarną sukienkę, wyjmując nową paczkę prezerwatyw, które zamiast na noc z Jagodą chciał wykorzystać ze mną. — A co jeśli nas znajdzie? 
      — Napisałem jej, że jestem w restauracji; zajmie nam to kwadrans, a ona dopiero skończy zakupy. — zarzucił moją nogę na biodro, a jego usta zaczęły błądzić po szyi nierozstającej się z opalenizną.   
    — Wiem, że cię zraniłam, ale albo ja, albo ona. — odepchnęłam go od siebie i powoli wyszłam ze sklepu, a w damskiej toalecie rozpłakałam się na dobre. 

***

      Byłem wdzięczny Jagodzie za to, że wybrała święta u swojej rodziny, a ja mogłem skończyć ze zmęczeniem PlusLigowym; za każdym razem było to usprawiedliwieniem przed pierwszą wspólną nocą. Rozgrywki przynosiły mi ciągłą radość, cieszyłem się jak Franek z prezentów, kiedy wchodziłem na boisko. Żadne spotkanie nie zostało przegrane co przynosiło dodatkowe pokłady energii, a przywożąc trzecią statuetkę MVP była to najlepsza nagroda na zakończenie starego roku. Wbiegając na odpowiednie piętro spotkałem śpiącą na schodach Magdę; zaobserwowałem zmęczenie na jej twarzy, a przemoczone ubrania uświadomiły mi, że szła tutaj w największą ulewą. Gdybym był tym złym wziąłbym tylko kopertę ułożoną obok niej, podpisałbym dokumenty rozwodowe i jako wolny dwudziestoczteroletni mężczyzna rozpocząłbym prawdziwe życie u boku tej, która czekała na mnie już zbyt długo. Budząc moją niedługo byłą żonę, zaprosiłem ją do środka; propozycja wspólnej herbaty była czymś w rodzaju ostatecznego przebaczenia. Wręczając jej ręcznik i spodnie dresowe cieszyłem się na samą myśl, że widzę ją po raz ostatni. Zalewając dwa kubki wrzątkiem wsłuchiwałem się w szum wody i wchodząc po cichu do łazienki ułożyłem bluzę, o której zupełnie zapomniałem. Za ścianką utworzoną z łososiowych płytek znajdowała się owalna wanna; kupiliśmy ją wspólnie po ślubie, a ona śmiała się z pewnego podpunktu w instrukcji. Po nocnym testowaniu nasz zakup okazał się odpowiedni nie tylko dla jednej osoby i chociaż nie zostało nam wtedy zbyt wiele miejsca, to ten czas okazał się jednym z najlepszych w ciągu półrocznego związku. 
    — Dostałam klubową koszulkę polo czy jednak bluzę w moim ulubionym kolorze? — rozpoczęła rozmowę i spowodowała, że usiadłem na kafelkach opierając się o wannę, a ona okryta pianą była najpiękniejszym widokiem. 
     — Dowiesz się po kąpieli, a teraz podziel się ze mną całą prawdą. 
      — Aluś... —  dotknęła dłonią gładkiego policzka i niespodziewanie musnęła mnie dwukrotnie w płatek ucha. — Streszczę ci ją jak najszybciej i za chwilę stąd wyjdę —  sięgnęła męski żel pod prysznic i zagryzła mocno wargę. — Magdalena Szaszkewycz-Śliwka to moje prawdziwe dane osobowe. Przez ostatnie lata naprawdę mieszkałam w Portoryko i urodziłam się dwudziestego piątego grudnia. Teraz przygotuj się na najgorsze. Zarabiałam na życie poprzez zawieranie fałszywych małżeństw, przed tobą miałam dwóch mężów. Jeden z nich to brytyjski perkusista o imieniu Ashton, którego zraniłam na zlecenie byłej dziewczyny, a ten drugi to hiszpański model Juan również zdradzający wieloletnią partnerkę. Ty po prostu byłeś tym, który miał lepsze życie od mojej przyjaciółki. Pracowałam na zlecenie Twojej siostry, ale tylko z tobą zdecydowałam się na kościelny ślub, bo kocham cię i nie ma w tym kłamstwa — spoglądając na jej twarz zobaczyłem spływające łzy. — Ona po prostu była zapomniana przez ojca, ty miałeś wszystko, kiedy jej brakowało na wiele rzeczy, czuła się odrzucona, a on nawet nie wysłał jej żadnej pieprzonej kartki na święta — owinęła się ręcznikiem i stanęła obok mnie. — Przepraszam cię najmocniej, za głupotę się płaci, a ja przez swoją stracę świetnego mężczyznę. Twoja siostra wygrała konkurs Miss Polski i w najbliższym czasie odda ci to, co kazała mi ukraść, a ja ze swojej strony życzę tobie wszystkiego najlepszego w nowym roku i szczęścia z Jagodą, której już zazdroszczę tego związku z tobą. 
      — Jeszcze na początku stycznia myślałem, że mam takie cudowne życie. — podniosłem się, a kontynuację najszczerszego dialogu przerwał dźwięk połączenia; dzwoniła babcia i nie mogłem tego odrzucić. — Witaj skarbeńku, czy przyjeżdżasz z Magdusią już w Wigilię czy dopiero następnego dnia? — nie umiałem odpowiedzieć na to pytanie, chociaż każdy powiedziałby na moim miejscu, że taka kobieta przestała istnieć, lecz chciałem mamie mojego taty oszczędzić nerwów i kolejnego zawału. — Nie odpuszczę wam teraz, bo pracować na pewno nie będzie, a jeżeli dalej źle się czuje, to ja z chęcią zaopiekuję się kobietą, która urodzi moją pierwszą prawnuczkę ewentualnie zostanę żoną pradziadka. 
        Po tych słowach byłej florystki zacząłem się tłumaczyć zbyt małą ilością baterii na dłuższą rozmowę; obiecałem oddzwonić z samego rana, ale czy przez te kilka godzin cokolwiek się zmieni? Z jednej strony miałem zakochaną po uszy siostrę Jędrka, natomiast z drugiej stała przy mnie żona, z którą nie pobierałem się do zrealizowania zemsty; znajdowałem się w patowej sytuacji i na obecną chwilę nie widziałem z niej żadnego słusznego wyjścia. 

***
I mamy koniec tej pokręconej historii :D Przepraszam, że Was zawiodłam, ale już dawno odsunęłam się od typowych opowieści związanych z siatkówką. Mogło być lepiej, ja wiem! Znowu znikam, bo kończą się wakacje, jednak wina z retreat nie zostawimy c: Co byście zrobiły na miejscu Olka? Czekam na Was i do zobaczenia!

07 sierpnia 2019

Magda ♥ Alek

'Miłość to trucizna. Jej smak jest słodki, ale zabije cię niezawodnie.'
~George R.R. Martin


(NIE)ZAPLANOWANA PRZYSZŁOŚĆ

        Z trudem uniosłam powieki i zaczęłam błądzić po nieznajomych, widocznych pierwszy raz w życiu kartach znajdujących się na czarnej pachnącej cytrusami kołdrze. Przeczesując włosy starałam się przypomnieć sobie ostatnie wydarzenia przed zaśnięciem; pamiętałam jak wykłócałam się z blondynem, który twierdził, że ta randka nie zakończy się jedynie wspólną kolacją, lecz także śniadaniem podanym do łóżka, znałam każdy szczegół rozmowy z siatkarzem, aż nagle uniosłam prawą dłoń i przekonałam się, że moje logiczne myślenie nieprzynoszące żadnych szkód przestało działać. Wpatrując się w połyskujący szmaragd mogłam oficjalnie nazwać się narzeczoną Aleksandra Śliwki. Czując zawroty głowy i falę mdłości owinęłam się w szary koc i wybiegłam z sypialni, w której oprócz porozrzucanych elementów garderoby, pustych kieliszków po czerwonym winie znajdował się on z plecami pokrytymi skomplikowaną ścieżką nieokreślonych znaków. Obmywając twarz zimną wodą zorientowałam się, że zostałam marionetką we własnej grze. To mi zależało na tym, aby go poderwać, oczarować i móc opowiadać godzinami jak wspaniale żyło mi się w Portoryko. Natomiast to mnie zauroczono na tyle skutecznie, że bez wahania spędziłam z nim noc, a także odpowiedziałam twierdząco na najtrudniejsze pytanie, które w swoim życiu musiał zadać mężczyzna. Bez makijażu, z pokręconymi włosami i smutkiem wymalowanym w moich oczach zaczęłam iść po krętych schodach próbując nie wybudzić ze snu rasowego psa o imieniu Cola. Opierając się o blat i zerkając na lodówkę z możliwością pobrania lodu zaczęłam analizować wszystkie fakty, które nie miały prawa się wydarzyć; musiałam przyznać sama przed sobą, że zakochałam się i to nie były chwilowe motylki w brzuchu towarzyszące przy mijaniu danej osoby. Cały mój plan został zburzony przez przyjmującego Zaksy Kędzierzyn Koźle. Czy całkowicie postradałam rozum? Jak mogłam pozwolić na to, że straciłam kontrolę nad własną osobą? Czy widnieję już na komendzie policji jako zaginiona, a Marcin przeklina mnie w duchu i wystawił moją walizkę na wycieraczkę? Pokręciłam głową z niedowierzaniem; zatrułam się miłością, od której wiecznie uciekałam i nie chciałam jej ani w najbliższej, ani odległej przyszłości. Musiałam się poddać i przyznać rację tym, którzy przeczuwali, że nie zaspokoję się przelotnym romansem. Ubierając w pośpiechu jego meczową koszulkę zaczęłam przygotowywać śniadanie zastanawiając się nad treścią liścika. Nie mogłam pozostawić go bez słowa, a jedynym słusznym rozwiązaniem było opuszczenie dwupiętrowego domu i przemyślenie wszystkiego na spokojnie w mieszkaniu przyjaciela, w wannie pełnej piany i poustawianych w równych odległościach małych zapachowych świeczek. 
  — Henryk, Aleksander, Piotr, wróciłam!  — podskoczyłam słysząc damski głos i stukot przesuwanych kółek od walizki; wstrzymałam oddech i przestałam kroić koktajlowe pomidorki, kiedy kobieta uchyliła okno w salonie, zawołała psa i rzuciła torbę na kanapę, którą widziałam ze swojej perspektywy.   
— Przepraszam, a ty kim jesteś i co robisz w moim domu?  — podeszła do mnie taksując wzrokiem od góry do doły i gdyby tylko mogła zabiłaby wzrokiem bez zawahania.   — Jeżeli mój syn jeszcze ci nie zapłacił, to bierz te pieniądze i wynoś się stąd, dziwko!
  — Mamo!   — spoglądając na schody zobaczyłam biegnącego Olka, który próbował w pośpiechu poprawić pogniecioną koszulkę i zapiąć pasek od spodni. 
  — Sprowadzasz jakąś zdzirę do rodzinnego domu i jeszcze podnosisz głos, wstydź się. — chwyciła nagle moją dłoń wykręcając ją w jego stronę. — Ukradła pierścionek ze szmaragdem po twojej prababce i pomyśleć, że miałam wrócić jutro. 
—Nie przerywaj mi, bo chcę przekazać ci coś bardzo ważnego i puść Magdę. Masz ją natychmiast przeprosić za te okrutne słowa, bo chciałbym ci powiedzieć, że od wczoraj jest moją narzeczoną, kobietą, z którą planuję wspólną przyszłość — musnął mnie w skroń, przytulając do boku. — Pobieramy się drugiego czerwca. 
— Ty chyba dostałeś gorączki i majaczysz. Chcesz mi powiedzieć, że ona ma zostać moją synową? Zobacz tylko! — wskazała palcem i wrzuciła do zlewu przygotowane jedzenie. —Chodzi prawie naga i czuje się jak u siebie, to jest jakieś nieporozumienie. Ta dziwka nie ma prawa z tobą być.
— Chciałabym tylko zaznaczyć szanownej pani, że jestem księgową i mogę oddać tą rodzinną pamiątkę — wcisnęłam w jej otwartą dłoń cenną biżuterię. — Oluś, na mnie już czas, nie chcę uczestniczyć w tym przedstawieniu i słuchać takich bolesnych komentarzy. 
— Czyli taka osoba potrafi myśleć, brawo. Tam są drzwi i wracaj do swojego burdelu, bo nie uwierzę w twoje wykształcenie. Jesteś kolejną z tych, które rozpoznają w klubie Aleksandra Śliwkę i chcą przechytrzyć cały system na tym świecie, tobie też się nie udało, żegnaj. 
Wybiegłam na zewnątrz i oparłam się o zaparkowany samochód. Próbowałam złapać oddech, ale jedynie łzy podchodziły mi do zaczerwionych oczu, starałam się opanować i wyjęłam niebieski inhalator wspierający mnie w takich chwilach jak ta oraz będący jednym ze stałych elementów w utworach polskiego rapera urodzonego w Egipcie. Na liczniku znajdowała się pojedyncza liczba, a marcowe słońce próbowało nadać odrobiny blasku w moim życiu; wiedziałam, że powróci jedynie w Portoryko przy ukochanych rodzicach, młodszym bracie i w pokoju, w którym gromadziłam bolesne, ale również i radosne wspomnienia. Naciągając czerwoną czapkę z daszkiem miałam ruszyć w mój ostatni spacer po tym nieznajomym mieście, lecz brama nagle się zamknęła, a z garażu zaczęły dobiegać dźwięki polskiego utworu wydanego w tysiąc dziewięćset osiemdziesiątym dziewiątym. 
— Moja żona znowu pochopnie oceniła drugą osobą? — odwróciłam się w stronę otyłego mężczyzny, który trzymał w dłoni skrzynkę narzędzi; zerknęłam na nazwę i przypomniałam sobie jak z ojcem w jedno z wrześniowych wieczorów przykręcałam półki takimi samymi przyborami. — Ona już taka jest i nie potrafi tego zmienić, usiądź tutaj spokojnie, bo widzę, że nie najlepiej się czujesz. Astma? Moja córka chorowała.
— Dobrze, że minęła jej ta choroba, bo to nic przyjemnego. — wytarłam łzy rękawem od płaszcza.
— Szczerze mówiąc nie wiem czy wyzdrowiała, nie utrzymujemy kontaktu, ale nie mam do niej pretensji, bo pewnie na jej miejscu postąpiłbym tak samo. Wejdź do domu, spróbujmy porozmawiać wszyscy razem — otarł ręce śmiejąc się pod nosem z czegoś, co działo się za moimi plecami. — Aleksander, zatrzymałem twoją narzeczoną i nie próbuj skakać, bo jedynie podrzesz spodnie. 
— Dziękuję tato — przykucnął przy mnie. — Przepraszam za moją mamę, nie potrafiła zaakceptować żadnej mojej dziewczyny i stałaś się kolejną jej ofiarą, skarbie. Załóż ten pierścionek, bo od dwunastu godzin należy do ciebie i chodź ze mną — pomachał mi kluczykami od samochodu i mieszkania. — Może ciasna kawalerka, ale będzie nam tam dobrze, a przyszła teściowa jeszcze cię polubi. 

Odłożyłem dwa piloty na narożnik kanapy i pociągnąłem jej odkryte nogi na swoje biodra; zacząłem się śmiać widząc jak przerwałem jej w chwili skupienia, które towarzyszyło od początku prognozy pogody. Dalej nie mogłem uwierzyć w ten cały stres przedślubny; zatraciła się w nim prawdopodobnie odkąd powiedziała tak. Według niej wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik; wielokrotnie uczestniczyła w przymiarkach, odwiedziła najlepszych fryzjerów, przeczytała każdą opinię o rodzinnej kwiaciarni otworzonej sześćdziesiąt lat temu, oglądała mnie w tuzinie garniturów i próbowała wybrać jeden tort z niezliczonej ilości propozycji. Kochałem jej idealność, jednocześnie spokój i tą diablicę wychodzącą z cienia najczęściej podczas wspólnych nocy, kiedy próbowałem odespać męczące rozgrywki, lecz wystarczył jej jeden ruch, zmysłowy głos, a traciłem racjonalne myślenie. Zacząłem składać pocałunki na jej szyi, obojczykach i pełnych piersiach pocieszając ją, że żaden deszcz w godzinach ślubu nie popsuje naszego szczęścia ani żadnych z zaplanowanych marzeń do zrealizowania. Była dobrą osobą; szanowała innych, odwiedzała raz w tygodniu schronisko, odwzajemniała uśmiechy dzieci wybiegających z przedszkola, odkładała każdą złotówkę na cele charytatywne, ale zaskakujące w niej było to, że zamiast szklanki do połowy pełnej widziała tą do połowy pustą. Próbowałem wybadać tę blokadę, ale zawsze machnęła ręką i zachęcała mnie, abym dzielił się wspomnieniami z dzieciństwa. Opowiadałem o pełnej rodzinie, którą chce zagwarantować naszym dzieciom. Ze szczegółami zdradzałem nasze tradycje i obiecywałem, że chcę być jak mój ojciec do matki; będę zabierał co roku na wakacje, ferie i wiele wolnych weekendów do różnych wspaniałych miejsc, nie zapomnę o urodzinach i pozostałych rocznicach, kupię jej każdą rzecz, aby mogła mieć i własny samochód, i buty z najnowszej kolekcji. Chciałem uczynić ją moją księżniczką i spędzić z nią najlepsze chwile aż do starości i być z nią nawet wtedy, kiedy moja słaba pamięć sprawi, że z trudnością będę przypominał sobie jej imię. Między nami ułożyła się Cola wtulając się ufnie w nogi narzeczonej i rozgrzewając ją zadbaną sierścią; to właśnie ona, ta mała kulka powiększająca się z roku na rok dała mi znak, że nie postępuję zbyt pochopnie i mogę ożenić się z kobietą, którą znałem od nowego roku. Zaufała jej bardziej niż mojej rodzicielce, która wyprowadzała ją na spacery w upały i w mroźne poranki, kupowała najlepsze przysmaki i dbała o nią, jakby była człowiekiem rozmawiając z nią często, kiedy leciały reklamy przed jej ulubionym serialem. 
— Aleksander, przestań już mnie całować, bo za chwilę przyjdą tutaj twoi rodzice —położyła mi dłoń na ustach i zaczęła zakrywać dekolt narzutką w kwiaty. — Cola, twój pan jest niedobry, boję się z nim zamieszkać sama po ślubie. — szepnęła jej na ucho. 
— Rodzice na pewno nie zostawią wszystkich szczeniaczków, więc przygarniemy jednego i będzie cię chronił przede mną — poruszyłem brwiami podwijając jej sukienkę. — Będziemy tacy jak oni; zrobimy sobie trójkę dzieci, zostaniemy właścicielami rasowego psa, co roku odwiedzimy góry, morze, obejrzymy liczne spektakle, koncerty i mecze, a ty kupisz całą kolekcję sukienek od... — przerwałem słysząc krzyk ojca.
— Nie wierzę, że to zrobiłaś, nie wierzę! — rzucił pendrive na ławę i włączył laptopa. —Twoja matka wynajęła detektywa, aby śledził Magdalenę, rozumiesz to? 
— Po prostu jej nie ufam, ta dziewczyna przyniesie nam liczne problemy — usiadła obok mojej przyszłej żony odwracając się do niej bokiem. — Zjawiła się nagle, jakby ktoś ją nasłał, rozkochała w sobie mojego syna i zastanawia mnie skąd bierze pieniądze na to wszystko, co ostatnio kupiła. Zwykła księgowa tyle nie zarabia, a suknia od znanej projektantki nie jest za darmo! 
— Mój tato jest pilotem, a mama projektuje biżuterię, więc nic nam nie brakuje. Stać mnie na drogą suknię, w końcu to jeden z najważniejszych dni w moim życiu i rodzice chcą, abym zapamiętała go jak najlepiej. 
— Detektyw uwiecznił cię z innym mężczyzną i to wielokrotnie. Aleksander, został tydzień i uważam, że powinieneś odwołać ten ślub. Nie znasz tej dziewczyny, na oczy nie widziałeś jej rodziny, a każdą historyjkę można pięknie opowiedzieć.
— Ten mężczyzna jest moim przyjacielem i nie musi pani podejrzewać, że jestem jego kochanką, dziewczyną czy partnerką, ponieważ jest innej orientacji. Podobają mu się mężczyźni, a z tego co wiem, to jestem kobietą. 
Przeczesałem włosy i postanowiłem zaszyć się w jedynym miejscu, w którym nie było nagłej dobroci ojca, w której przeciwstawiał się matce dolewając oliwy do ognia, matki walczącej z Magdaleną, jakby była jej wrogiem, a nie przyszłą synową. Usiadłem pod jabłonkami wyrywając źdźbło trawy; kochałem je obie, ale wiedziałem, że jeżeli nie chcę dopuścić do wojny pomiędzy nimi będą musiał być w pełni tylko dla tej jednej, dla tej, która w przyszłą sobotę wypowie słowa przysięgi małżeńskiej, przetańczy w moich ramionach całą noc i oficjalnie będzie mogła przedstawiać się jako Szaszkewycz-Śliwka. Za równe siedem dni stanę się w końcu odpowiedzialny za siebie. Mimo tego, że minęło kilka lat od osiemnastych urodzin to czułem, że zakładając własną rodzinę uwolnię od nadopiekuńczej matki; tej, która codziennie logowała się do elektrycznego dziennika, kontrolowała wyniki badań, zaprowadzała pod same drzwi gabinetów lekarzy i zapewne żałowała, że nie może być świadkiem wszystkich nocy, które spędzałem z tymi bardziej, ale i mniej znanymi dziewczynami. Wstydziłem się, ale nazywałem ją potworem i wiedziałem, że Magdalena uchroni mnie przed kolejnymi latami cierpienia; przesyłając jej buziaka zająłem miejsce kierowcy i nie spoglądając w stronę okien ruszyłem z piskiem opon do klubowego mieszkania. 
— Twoja matka ma rację — odezwała się po długich minutach ciszy, kiedy szukałem miejsca na podziemnym parkingu. — A co jeśli naprawdę jestem oszustką? 
— Kim jesteś? Słońce, większej bzdury na tym świecie nie słyszałem — zgasiłem silnik i oparłem się wygodnie o zagłówek. — Pamiętaj, że twoja teściowa popełniała różne pomyłki w życiu. 
— I na pewno wybierasz mnie, a nie ją? Ogromna strata, Aleksandrze — zsunęła ramiączka od sukienki. — Ja bym się jeszcze zastanowiła, misiu.
— Mam to gdzieś, kochanie. Na twoim miejscu zastanowiłbym się czy wyjdziemy dzisiaj z tego samochodu — wskazałem na tylne siedzenia i zacząłem dotykać jej kolano wpatrując się w rumieńce i dołeczek w lewym policzku. 
— Aleksandrze, nie róbmy tego, bo ten detektyw może czaić się tuż obok, a tym bardziej musisz wiedzieć, że twoja matka zamówiła lilie i muszę zachować czystość, więc pozostaw marzenia na później.  — złączyła nasze usta w długim pocałunku i roześmiała się tak wesoło, jakby stała się całkowitą optymistką z różowymi okularami na nosie. 

W moim życiu kierowałam się trzema postanowieniami; nigdy nie zwalniałam tempa, nie wracałam do przeszłości, w której wyrządzono zbyt wiele krzywdy jak na jedną dziewczynę o bardzo kruchym sercu, a przede wszystkim nie zapominałam własnych błędów i budowałam z nich schody do wielkich oraz tych prawie niewidocznych sukcesów. Trzęsącymi dłońmi poprawiłam welon i szykowałam się na kolejny koniec świata; niejednokrotnie żałowałam swoich decyzji, ale teraz czułam za szybkie bicie serca do sprawy, którą miałam wkrótce pogrzebać dożywotnio. Czułam, że poległam w tej bitwie; nie założyłam jeszcze rękawic, a byłam pokonana przez coś, co niektórzy nazywali miłością. Odwracając się od balkonowego okna dotknęłam plecami rozgrzanej szyby; uśmiechnęłam się najuprzejmiej jak tylko umiałam do starszej pary małżonków, ojca chrzestnego i ciotki ze zbyt przerażoną miną. Natrafiając wzrokiem na najlepszą przyjaciółkę podniosłam materiał ciężkiej sukni i ruszyłam powoli w jej kierunku przełykając z trudem nagromadzoną ślinę. Chciałam powiedzieć jej wprost, że rezygnuję z tego, co obiecałam jej w zeszłym roku. Za każdym razem przysięgałam sobie, że robię to ostatni raz, ale zawsze przegrywałam z dźwiękiem znanego komunikatora, który ostatecznie usunęłam przed wschodem słońca orientując się, że miłość przestała być dla mnie jedynie ogromnym bólem i cierpieniem. Zerkając na srebrny brokat znajdujący się na dolnych rzęsach wiedziałam, że zabrnęłam za daleko, aby liczyć na spokojną przyszłość u boku cenionego siatkarza. Nie byłam w stanie spojrzeć w jego oczy i wyznać mu całej prawdy, dlatego postanowiłam przyznać się mojej bratniej duszy, co takiego przytrafiło mi się w Polsce, do której wróciłam po tylu latach rozłąki. 
— Zabijesz mnie, ale ja dłużej nie mogę tego ukrywać. Zakochałam się w nim do szaleństwa i jest to moje pierwsze prawdziwe uczucie. — ukucnęłam i zaczęłam rozdzierać na najmniejsze kawałki dokumenty, które spisałyśmy w starym roku decydując się na tą szaloną grę bez chwili jakiegokolwiek zwątpienia.
— A myślisz, że tego nie zauważyłam? Wcześniej nie zachowywałaś się w taki sposób, wszystko zaczęłaś traktować zbyt poważnie, a kiedy o nim opowiadasz to widzę te rumieńce, które nie były spowodowane wzrostem temperatury w danym pomieszczeniu —założyła przeciwsłoneczne okulary i przysięgła, że opuści ostatnią ławę przed zakończeniem jedynego ślubu przypadającego na ten dzień w rodzinnej parafii mojego przyszłego męża. — Tylko pamiętaj, żeby słowa przysięgi małżeńskiej wypowiedzieć w ojczystym języku, bo to byłoby jedyne potknięcie w całej uroczystości, ponieważ wszyscy twoi bliscy zakończyli szkolenie z oceną celującą.
— Przepraszam najmocniej za moje nieprofesjonalne zachowanie. Zrobię wszystko krok po kroku, tak jak ci obiecałam, nie zawiodę cię i pamiętaj, że jak wrócę to masz mi zrobić najlepszą karmelową kawę. — ucałowałam ją w policzek i słysząc klakson taksówek zaprowadziłam gości w kierunku wyjścia, oczekując na przyjazd drugiej, a jednocześnie ostatniej najważniejszej osoby w tym dniu. 

Ignorując alarm strąciłem ustawione na szafce nocnej lusterko, przy którym codziennie makijaż wykonywała moja żona; brunetka ustawiała cały zestaw kosmetyków na lśniącym blacie i siadając na wysokim stołku poświęcała niewielką część doby na rozwijanie swojej pasji. Zbierając w pośpiechu kawałki szkła bałem się jej reakcji, bo od dawna próbowała zakupić dany model w stacjonarnym sklepie. Kalecząc się delikatnie w kciuk nie przejąłem się tym, że przez siedem lat może towarzyszyć mi jakikolwiek pech. Zignorowałam przesąd i wystraszyło mnie zupełnie coś innego; nie napotkałem wzrokiem ułożonych w to samo miejsce od dnia przeprowadzki diamentowych kolczyków, przez niedosunięte do końca drzwi od szafy zauważyłem, że brakuje w niej damskich ubrań, a obrączka, z którą się nie rozstawałem zniknęła z mojego palca. Zakładając w pośpiechu japonki zacząłem wchodzić do każdego z pomieszczeń; łazienka ponownie wyglądała, jakby zajmował ją jedynie mężczyzna, z salonu zniknęły sprzęty elektroniczne, przy których stały nasze wspólne zdjęcia, natomiast z kuchennego okna nie mogłem zobaczyć dwóch samochodów wartych ponad sto pięćdziesiąt tysięcy złotych. Chwyciłem telefon i wybierając jej numer telefon dostałem propozycję, aby po usłyszeniu sygnału zostawić wiadomość, ale byłem pewny, że ona nigdy tego nie odsłucha. Usiadłem przy stole i rozpłakałem się jak małe dziecko. Kolejny raz okazało się, że moja matka była wyrocznią; jako jedyna nie złapała się na słodkie słówka, gesty i uroczy śmiech mojej ukochanej. Tylko ona zachowała zdrowy rozsądek z całej naszej rodziny, jednak kto by nie uległ takiej kobiecie, jaką była od tych siedmiu miesięcy Magdalena? Tylko raz zwątpiłem w moją żonę, kiedy w dniu ślubu rodzicielka namawiała mnie do podpisu intercyzy, a w oczach panny młodej wymalowany był strach, który minął, kiedy nie otworzyłem nawet czarnego pióra i poprowadziłem ją do ołtarza. Czułem się najbardziej naiwnym człowiekiem na świecie, a popijając wodę wspominałem poprzednią noc; rozrywała moją koszulę, całowała bez opamiętania i zmieniając słowa piosenki czy jestem dobra w łóżku? odpowiadam ułi łi, pozostawiła mi najpiękniejszą pamiątkę po sobie.
— Aleksander! -poczułem jak ktoś mocno szturcha mnie w ramię ciągnąc za koszulkę. -Widzę, że to nie była jakaś tam pomyłka -przeciągnąłem się i zacząłem pocierać zaspane oczy; nawet nie wiem, kiedy zasnąłem nad stołem. — Chyba trafił ci się najgorszy ojciec na świecie.
— O czym ty mówisz, tato? — pierwszy raz z zawahaniem użyłem tego słowa i patrzyłem jak mężczyzna siada naprzeciwko mnie. — Skąd wiesz o tym chaosie? Tylko ja mam dostać wszystkie wyjaśnienia — spojrzałem na zegar. — Za dwanaście godzin. 
— Ja już dostałem pewną wiadomość i lepiej nie wstawaj. To ja wpakowałem cię w to całe bagno, ale musisz to zobaczyć — podsunął mi laptopa ze stroną pełną zdjęć kobiet z opisami. — Spójrz na numer jedenasty i dwudziesty trzeci. — nie byłem głupcem i zrozumiałem zaistniałą sytuację szybciej niż podobne do siebie daty z historii; w moim mieszkaniu obecny był człowiek, który musiał zapłacić słono za błędy ze swojego życia i nie był w stanie tego ani zatrzymać, ani cofnąć. 

***

Historię tej dwójki spisałam na przełomie grudnia/stycznia, więc przepraszam, że długo z tym zwlekałam, ale wiele spraw było ważniejszych od bloga. Sami pewnie rozumiecie i jest mi wstyd z tego miejsca, bo nie jestem dumna z tego rozdziału, nie bijcie <3 Zaległości u Was mam nadrobione i przysięgam, że ostatnia część pojawi się w sierpniu. 

UŚCISKI :3 


01 maja 2019

Magda ♥ Alek

'Budzeni pocałunkiem wstają z łóżka właściwą nogą'
~L.Jasińska

(NIE)ZAPLANOWANA PRZYSZŁOŚĆ

Zdecydowanie ciągnęłam za sobą czarną walizkę trzymając w dłoni wypełniony dolarami portfel, zużyty bilet lotniczy, który chciałam zatrzymać na pamiątkę i uśmiechając się do ludzi mijających mnie w pośpiechu wiedziałam, że z głową pełną marzeń zaczynam nowy rozdział w kraju wyróżniającym się biało-czerwoną flagą, orłem w złotej koronie oraz Mazurkiem Dąbrowskiego. Zatrzymując się przy lotniskowej kawiarni próbowałam skontaktować się z osobą, która w moich ulubionych kontaktach ustąpiła miejsca na podium numerom do mamy, babci i jej starszej o rok siostry wspierającej mnie w każdej chwili, kiedy potrzebowałam odetchnąć od szkolnych murów w oczekiwaniu na wieczorny autobus do domu. Zmęczona podróżą, podczas której nie byłam w stanie przymknąć nawet powiek wybrałam stolik przy oknie, aby móc spoglądać na świat skąpany w deszczu. Odbierając od wysokiego kelnera menu przypomniałam sobie czteroletniego chłopca i jego ciągłe pytania doprowadzające mnie na skraj załamania i powodujące, że śniadanie podchodziło mi do gardła - mamo, a co to za niebieska wstążeczka? Jej słowa były na tyle przerażające, że przed oczami miałam ciemność, kiedy wypowiadała stanowczo za wiele informacji - syneczku, widzisz teraz rzekę, a te małe punkciki to ludzie. Słysząc odpowiedź krótkowłosej szatynki czytającej zieloną cegiełkę polskiej autorki kryminałów byłam w stanie wyskoczyć z samolotu kończąc swoje dwudziestotrzyletnie życie. Próbując zapomnieć o trudnych doświadczeniach towarzyszących przez równe dwie i pół godziny odetchnęłam z widoczną ulgą uświadamiając sobie, że to z pozoru urocze dziecko mogło lecieć ze mną do Polski aż z Portoryko; w tym czasie mój lęk wysokości nie przetrwałby kolejnych pytań, a rozwinięta wyobraźnia nie dałaby mi żadnego wytchnienia. Dziękując za kawę irlandzką z połączeniem koniaku zignorowałam przeszywające spojrzenie pilota, który popijając espresso odpoczywał po naszym wspólnym locie. Czując jak jedyny znajomy mi człowiek łapie moje wychudzone ramiona automatycznie wyłączyłam się z ostatnich zagranicznych wspomnień, kiedy z deską surfingową spacerowałam w trzydziestostopniowym upale, który w rodzinnym kraju pojawiał się najczęściej w wakacyjnych miesiącach. 
— A gdzie ciacho pani Szaszkewycz? — przed wypowiedzeniem mojego nazwiska zerknął na telefon zapewne odczytując je z któregoś z trzech portali społecznościowych. 
— Stoi obok mnie. — mruknęłam pociągająco odstawiając białą filiżankę z napisem Coffee House.
— Pytam poważnie, chociaż bardzo dziękuję za komplement. — musnął mój pokryty bronzerem i różem policzek. 
— Po świętach zdecydowanie mogę zamówić tylko kawę — spojrzałam z jaką radością zamówił eklerka. — Zrobiłeś to specjalnie, chyba nie mogę z tobą zamieszkać, jeżeli chcę mieć talię osy!
— Nawet musisz, a będziemy spać w jednym łóżku? — na jego twarzy pojawił się grymas, kiedy głośno westchnęłam i popukałam go po czole, ale długo nie musiałam czekać na blask w jego oczach i słodki dołeczek w policzku. — Patrz jaka niezła dupa, jest przystojniejszy ode mnie i rozbiera cię wzrokiem odkąd tutaj jestem. 
— No wybacz, ale nie jestem nim zainteresowana. — wyciągnęłam tablet i zaczęłam szukać odpowiedniej daty na mecz Zaksy Kędzierzyn Koźle. 
— Słoneczko — odebrał ode mnie urządzenie przeglądając zdjęcia bruneta występującego na pozycji przyjmującego. — Aleksander Śliwka nie chce poznawać kolejnej napalonej hotki. Twój najlepszy przyjaciel może cię z nim zapoznać w każdej chwili — uśmiechnął się lekko. — Nawet w tym roku. 
— Wolę pojawić się w jego życiu wraz z nowym rokiem, więc z chęcią poznam go za dwa dni, kotuś. 
***
Minęło następnych trzysta sześćdziesiąt pięć dni, podczas których nie zabrakło zdrowia, dobrych kontaktów z rodziną i kilkunastu spotkań zakończonych wygraną, którą potwierdzały zdobyte samodzielnie punkty na mniej lub bardziej znanych halach sportowych. Na koniec z dumą zgadzałem się na zdjęcia albo rozdawanie autografów na tyle długo, że odczuwałem drętwienie lewej dłoni. Opierając się o miękkie bezgłowie z męczącym, noworocznym kacem sięgnąłem leżącą obok mnie schłodzoną butelkę wody zastępującą przypadkową dziewczynę z klubu, która posyłała tajemniczy uśmiech w moją stronę przez całą noc nie przejmując się tym, że nie chcę zaproponować jej drinka ani krótkiego tańca. Wyczuwając zapach domowego rosołu ucieszyłem się jak małe dziecko na powrót rodziców; miałem dosyć samotnego siedzenia w dwupiętrowym domu i przeczesując włosy zrozumiałem, że mam kolejne postanowienie noworoczne. Dalej chciałem być postrzegany jako opanowany, uparty, ale i niesamowicie waleczny mężczyzna oddający siatkówce całe serce, lecz tego mroźnego ranka zapragnąłem także poznać dziewczynę, która zaakceptowałaby mnie takiego jakim jestem i zapragnęłaby czegoś więcej od przelotnego seksu w którymś z hoteli w Kędzierzynie-Koźlu. Wzdychając ciężko przed wyjściem z gościnnego pokoju obawiałem się noworocznej rozmowy; ojciec tylko by milczał zgadzając się z każdym jej zdaniem, a ja stałbym nad nimi zgarniając widelcem okruszki ciasta i wysłuchując te same słowa, które odbijały się w mojej głowie głośnym echem - Aleksandrze, w tym roku kończysz dwadzieścia cztery lata, ja w twoim wieku byłam dawno po ślubie i spodziewałam się drugiego dziecka. Za brak posiadania partnerki odpowiedzialna była ona; zawsze idealna i szukająca w przyszłej żonie syna podobizny do siebie, nienawidziłem jej kontrolowania i ciągłych przeprowadzek do tych samych miast, w których podpisywałem umowy z prezesami najlepszych klubów PlusLigi. Teraz wiedziałem, że bez jej zgody zwiążę się z dziewczyną najmniej przypominającą moją mamę; widząc ją w czarnej sukience z jasnymi dodatkami zrozumiałem, że castingi na wybór żon mają prawo odbywać się tylko w wieczornych programach telewizyjnych. 
—  Dzień dobry rodzinko  — zeskoczyłem z ostatniego stopnia krętych schodów przyglądając się wypoczętym osobom siedzących przy ciemnym stole. — Szczęśliwego Nowego Roku.  — wychrypiałem i poprawiłem kołnierzyk od koszuli w paski. 
— No cześć synku  — na rękach taty znajdował się mój jedyny chrześniak, który obracał w dłoniach piłkę z podpisem ulubionego piłkarza.  — Zagraj z nim, bo biedaczek nie mógł się ciebie doczekać. 
— Zwarty i gotowy do gry, ale najpierw pochwal się jak pięknie mówisz stół z powyłamywanymi nogami. 
— Nie powiem, wujku. Chodź na górę, bo ciocia byłaby smutna, gdyby jej nowa zastawa poszła do kosza. 
— Biegnij, a ja za chwilę przyjdę.  — wyciągnąłem bordowy koszyk z lekami i z uśmiechem wziąłem opakowanie aspiryny.
— Masz pozdrowienia od Błażeja i Igi  — rodzicielka wspomniała o rodzeństwie mieszkającym w Jaworze, którzy chodzili ze mną do jednej podstawówki.  — Wiesz, że twój kolega za trzy miesiące zostanie ojcem, a twoja pierwsza miłość wyszła za mąż? Oluś, ile mam jeszcze czekać na synową i wnuki? -czterdziestosiedmioletnia kobieta o kasztanowych włosach wyjęła z piekarnika sernik odstawiając go na miejsce obok mandarynek i pomarańczy. 
— Jeszcze nie wiesz co przygotował dla mnie nowy rok, więc proszę cię, ale nie zapeszaj, mamuś.
***
Świadomość przeprowadzki dotarła do mnie krótko przed zaśnięciem, kiedy odstawiając do zmywarki pusty kubek po gorącym mleku z miodem usłyszałam od oglądającego boks dwudziestopięciolatka cenną radę; musiałam zapamiętać sen w nowym miejscu, który mógł być dla mnie kluczowym początkiem mającym prawo spełnienia się jak najważniejsze marzenie wypowiadane podczas zdmuchiwania kolorowych świeczek. Rozpoczynając pierwszy dzień w niewielkiej firmie byłam na tyle zamyślona, że wróciłam wspomnieniami do tej krótkotrwałej fantazji; widziałam siebie w kosztownej sukni, co mogło oznaczać szczęście i dobrobyt, ale idąc samotnie w stronę ołtarza zobaczyłam znajomą twarz, którą poprzedniego wieczoru oglądałam na ekranie telewizora, kiedy ściskałam kciuki za wygraną podczas piętnastej kolejki plusligowej. Do tej pory bałam się zasypiać, kiedy krzycząc imię Aleksander wybudziłam właściciela mieszkania o czwartej rano nie pozwalając mu na odespanie bezsennej nocy. Wyjmując z szuflady morski kalkulator i układając równo wszystkie faktury zaczęły męczyć mnie pierwsze wyrzuty sumienia, wątpliwości i pytania, których nie przewidziałam przed wejściem na pokład samolotu. Może powinnam zapomnieć o trzymiesięcznym stażu w księgowości i wyjść stąd przed powrotem blondyna? Może nie powinnam była mu wspominać o byłym mieszkańcu województwa dolnośląskiego? Może najgorszym rozwiązaniem był wyjazd z Portoryko i niewyjaśnienie rodzicom tego, co planowałam od zeszłego roku? Jak mogłam być na tyle niemądra, że uczestniczyłam w jego życiu odkąd opuściłam białe BMW kombi wycenione za niebotyczną sumę? Skąd znalazłam w sobie tyle odwagi na opuszczenie słonecznych plaż na koszt zaśnieżonego miasta liczącego niespełna sześćdziesiąt tysięcy mieszkańców? Dlaczego to właśnie ja wybrałam miejsce pełne możliwości? Przerwałam szukanie odpowiedzi, kiedy w radiu oznajmili, że minęła właśnie dziesiąta, a ja obliczając, że w dawnym miejscu zamieszkania trwa noc odłożyłam telefon, aby nie skusić się na połączenie do rodzicielki, która wraz z mężem planowała miesiąc miodowy zwiedzając miejsca zaznaczone czerwonymi pinezkami na mapie powieszonej w gabinecie ojca. Próbując zbożowej kawy zagryzłam oparzoną wargę i unosząc wzrok, kiedy dobiegło do mnie skrzypienie schodów spodziewałam się wieloletniego przyjaciela, współlokatora, a także szefa, lecz zamiast jego ujrzałam pierwszego klienta, który wyglądał jak brat bliźniak siatkarza urodzonego dwudziestego czwartego maja. Czy to odpowiedni czas na pierwsze omamy? Nie zdążyłam go poznać, a już wiedziałam, że do reszty zwariowałam nie zachowując nic ze zdrowego rozsądku. 
        — Ale miła odmiana — spojrzał na mnie zaskoczony, a jego kąciki ust zaczęły unosić się ku górze. — Jest może Marcin? — zadał najprostsze pytanie na świecie, a ja nie byłabym w stanie wypowiedzieć własnego imienia i nazwiska. 
— Za pięć minut skończy spotkanie, napije się pan herbaty albo kawy? — wstałam z fotela i włączając czajnik czekałam na jego odpowiedź równocześnie kierując się do archiwum, w którym mogłabym swobodnie oddychać. 
— Proszę nie robić sobie kłopotu. — usłyszałam jak odsuwa ciężkie krzesło i gdybym została w biurze musiałabym spoglądać wprost w jego ciemne tęczówki. 
Zdenerwowana wybrałam ostatni kontakt i licząc do dziesięciu po polsku, angielsku i hiszpańsku zrozumiałam, że jestem na straconej pozycji. Pierwszy klient przesuwał tabliczkę z moimi danymi osobowymi, a ja przełykając falę goryczy musiałam stawić czoła niespodziance, o której przed wyjazdem wspomniał fan zbyt słodkiej herbaty, skarpetek we wzorki, rozrywkowego trybu życia i tygodniowych wyjazdów w każdym kwartale. Poprawiając obcisłą sukienkę zrozumiałam, co miał na myśli przy powolnym spożywaniu śniadania, kiedy ja spóźniona próbowałam jednocześnie umyć zęby, rozczesać kręcone włosy i znaleźć w bałaganie matujący puder. Bez mojego pozwolenia przeszukiwał bieliznę znajdującą się w walizce i wyrzucał do worka tą, która nie została przez niego zaakceptowana, a kiedy założyłam na siebie spodnie i koszulę stanowczo pokręcił głową rzucając w moim kierunku wieszak. Ostatni raz przeglądając się w lustrze zrozumiałam, że zaplanował to spotkanie, mój wygląd, a jego atrakcja mogła okazać się dla mnie ostatecznym upadkiem. 
—Większym problemem będzie usprawiedliwienie Marcina — oparłam się o komodę próbując skontaktować się z blondynem. — Niestety zostałam sama na pokładzie, ale zajmę się całą dokumentacją, po którą zapraszam jutro. — wyciągnęłam dłoń w kierunku teczek w jednej stonowanej barwie. 
—Chcesz ogarnąć to wszystko sama? Przecież to jest takie wyzwanie, jakbym miał zagrać każdego dnia jeden mecz.
—A chcesz powiedzieć rodzicom, że trafiłeś na księgową bez doświadczenia? Nie musisz się martwić, bo uwielbiam romanse z całorocznym remanentem.
—Nie mam argumentów w zapasie, dlatego przyjmij bilet na najbliższą rozgrywkę. 
      —Nie znam się na tym sporcie, zachowaj dla kogoś innego. —włączyłam drukarkę i otworzyłam różowobiałego lizaka. 
—Ale kina mi nie odmówisz, zostawiam tutaj swój numer i czekam na propozycję filmu, miłego dnia. 
***
  Poprzednia noc nie należała do najłatwiejszych; gdybym rozgrywał mecz na wyjeździe udałbym się do wynajętego pokoju albo autokaru i marzyłbym o szybkim powrocie do miasta, do którego przywiązałem się równie szybko jak do Warszawy, Olsztyna czy opuszczonego ostatnio Rzeszowa. Widząc jednak znajomą ulicę, świeżo wyremontowany blok odwróciłem się w przeciwnym kierunku wyczuwając, że jestem u siebie i niekoniecznie muszę kierować się w stronę czterech pustych ścian. Stałem z rękami w dżinsach i zgarniając z butów resztki śniegu nie liczyłem się z konsekwencjami, jakie mogą pojawić się po wejściu do pobliskiego baru. Całe spotkanie miało skończyć się na dwóch kieliszkach wódki, ale natrafiając wzrokiem na pozostałych zawodników zapomniałem o limicie, a najgorszą karą był widok zdenerwowanej matki, z której ust usłyszałem pierwsze bluźnierstwa, kiedy trzasnęła drzwiami od samochodu nie zważając na przeszywający ból głowy. Przebudzając się znienawidziłem wschodzące słońce drażniące moje przymrużone oczy; przede mną wisiała śnieżnobiała koszula, a pod kubkiem gorzkiej kawy znalazłem zaadresowaną kopertę - rozrywając ją bez wahania wiedziałem, że muszę wziąć się w garść, przestać się zniechęcać, więcej nie znajdować radości w alkoholu i być silniejszym w walce o to, żeby postanowienie z nocy z ostatniego grudnia na pierwszego stycznia stało się rzeczywistością, a nie senną marą. Nie mogłem odmówić pójścia na kolejne wesele, beżowe zaproszenie dało mi większą motywację do znalezienia miłości. Może nowy rok pozwoli na znalezienie odpowiedniej kobiety z dobrym sercem? Może pokocha moją pasję na tyle samo co ja i zaakceptuje, że nie będzie każdej nocy wtulona w mój tors? Czy znajdę czas na romantyczne randki? Jak zareaguje do tej pory najważniejsza kobieta w moim życiu na dziewczynę, która skradnie mu syna na wieki? Postanowiłem się tym nie przejmować i sprawiając, że przypominałem człowieka, a nie przerażający cień odblokowałem telefon omijając wszystkie komentarze, polubienia i oznaczenia pod zdjęciami. Zniechęcony przed wyłączeniem urządzenia usłyszałem cichą wibrację i widząc nieznajomy numer, a poniżej tytuł filmu oraz odpowiednią godzinę poczułem się, jakbym wygrał najważniejszą nagrodę cenniejszą od statuetki MVP, Oscara czy Nobla. Sięgając jedyną uprasowaną koszulę i dżinsy z przecięciami na kolanach wybrałem się po wielu dłużących się godzinach pod wskazany adres omijając wszystkie śliskie chodniki; starałem się nie uszczypnąć w dłoń, kiedy zobaczyłem ją odwróconą tyłem i zatrzymując wzrok na jej długich nogach zorientowałem się, że ma prawie sto osiemdziesiąt centymetrów, a ja mogłem się ogłosić tym głupim, który zawsze ma szczęście. 
—Zwariowałam, ale postanowiłam zaryzykować i wybrać się na horror z obcym mężczyzną i tak się zastanawiam czy wyjdę stamtąd cała —musnęła mój policzek ścierając z niego ślad po ciemnej szmince. — Pozwól, że przedstawię się oficjalnie, jestem Magdalena Szaszkewycz. 
—Skomplikowane nazwisko, ale już zapamiętałem, jestem Aleksander Śliwka i nie zamierzam cię tam zamordować, ponieważ byłoby za dużo świadków. — szepnąłem jej ostatnie słowa do ucha, kiedy zobaczyłem przyglądające się nam starsze panie wybierające się na operę mydlaną. 
—Dobrze, że mnie poinformowałeś, chociaż bez żadnego stresu obejrzę hit roku, na który tak długo czekałam. — zaczęła się śmiać i wskazując na zegarek pociągnęła mnie w kierunku sali z numerem dziewiątym. 
Obserwując napisy końcowe spojrzałem na zadowoloną brunetkę, która wyglądała jak modelka z reklamy i z trudem ogarniałem przy niej rzeczywistość; schodząc za nią z ostatniego rzędu widziałem wzrok niektórych mężczyzn, którzy w oczach mieli wymalowane pożądanie i cicho wzdychali, kiedy ich mijała. Czułem się wyróżniony i byłem ogromnie wdzięczny za tamtą nieobecność wieloletniego przyjaciela poznanego w gimnazjum, kiedy ja coraz mocniej zakochiwałem się w siatkówce, a on udowodniał wszystkim, że długie i skomplikowane obliczenia mogą sprawiać człowiekowi niewyobrażalną radość. Gdybym wtedy wiedział, że za biurkiem nie zobaczę blondyna posiadającego wielu ról - był właścicielem, nieomylnym matematykiem, sekretarzem, kelnerem i być może sprzątaczką, to uciekłbym prawdopodobnie stamtąd nie myśląc, że ten wieczór spędzę z jednocześnie piękną i mądrą kobietą. W ramach podziękowań byłem gotowy nie używać więcej przy nim monologu serialu, który zmieniłem na potrzeby jego płci - ja jestem mężczyzna pracujący i żadnej pracy się nie boję. Wychodząc z nią na zewnątrz zagryzłem wargę i równocześnie spojrzeliśmy na niebo śmiejąc się z opadających na nas płatków śniegu. Stałem od niej oddalony o kilka centymetrów, a byłem w stanie opisać bez zająknienia jej tajemniczy kolor oczu, miałem ochotę pogłaskać jej rozgrzany policzek, kiedy odwróciła się słysząc pisk małych dzieci, a ja nie chciałem, abyśmy rozstali się w tym momencie, trzy minuty po godzinie dwudziestej drugiej. 
—Dziękuję za ten wieczór — odezwała się nagle, jakby czytała mi w myślach i posłała w moim kierunku nikły uśmiech. —To spotkanie było naprawdę świetnym pomysłem, ale następnym razem nie zabieraj mnie do kina, kiedy w nocy wrócisz z meczu — roześmiała się. —Bałam się, że zaczniesz chrapać. 
—Cała przyjemność po mojej stronie — uśmiechnąłem się łagodnie. —Pamiętaj, że gdybym to zrobił następnym razem, to masz nieograniczone prawo na użycie przemocy wobec mnie. 
—A później oskarżyłbyś mnie o pobicie —zaczęła wpatrywać się w moje roześmiane oczy. —Wolę nie ryzykować.
—Kobieto, ale ty nie zrobiłabyś mi krzywdy. Jestem od ciebie wyższy i silniejszy, więc bez obaw. 
—Skarbie, chodzę na karate od dziesiątego roku życia. —uniosła brwi i dotknęła językiem kolczyka w dolnej wardze.
—Ty się ciesz, że z wrażenia nie straciłem gruntu pod nogami —skomentowałem zaskoczony. —Wyglądasz tak niewinnie, że nigdy bym o tym nie pomyślał, aż mam ochotę odkryć i poznać wszystkie twoje tajemnice. —mruknąłem ochryple. 
—Może kiedyś dostaniesz na to pozwolenie. —dotknęła kącika moich ust. 
—Gwarantuję ci, że będę tak samo waleczny jak na boisku —oznajmiłem i zacząłem śledzić opuszek jej palca, który zmierzał do górnej wargi. —A nie jestem łatwym przeciwnikiem. 
—Trafiłeś na odpowiednią rywalkę. —nagle poczułem ciepło ust pomalowanych na ognistą czerwień i usytuowała dłonie na moim białym kołnierzu
—W takim razie starcie będzie niezwykle wyrównane i z przyjemnością je z tobą stoczę —odparłem, odwzajemniając jej zachłanne pocałunki. —Jednak lepiej zmieńmy miejsce bitwy na nieco bardziej mniej publiczne. —ściszyłem głos i wskazałem na czarny terenowy samochód. 

***

Dwa lata temu pojawił się pierwszy post, więc świętujmy dzisiaj razem ♥ Tym razem bez retreat i też nie przychodzę tutaj z jedną częścią, bo dwie kolejne już czekają na publikację. Mam nadzieję, że nie wybiłam się z rytmu po tej przerwie i też nie obiecuję, że będę tutaj co chwilę. Przepraszam za brak aktywności u Was, ale jedzenie, kąpiel i sen były moim odpoczynkiem. UŚCISKI ♥