08 grudnia 2019

Eliza i Bartosz



Now I wish we never met
‘Cause you’re too hard to forget
While he’s taking off my dress
I know she’s laying on your chest

Przerzucam kolejne kartki kolorowego magazynu zanurzając się w coraz to piękniejszych materiałach, w coraz to piękniejszych ubraniach, które mogłyby zawisnąć na drewnianych wieszakach w naszej, wybacz, mojej garderobie. Zerkam kątem oka na siedzącego niedaleko blondyna, który uśmiecha się w moją stronę i czuję, że z jego uścisku będę wyplątywała się najbliższej nocy. Uderzam o dębowy blat palcami próbując przypomnieć sobie te kilka taktów, które sprawiły, że moje serce zabiło mocniej. Próbuję przypomnieć sobie twoje dłonie ślizgające się po błyszczącym materiale mojej sukienki przypadkowo muskając biodra. Zaciskam wargi nie bacząc na ciemną szminkę na nich, dostrzegam za sobą cień, a następnie słyszę jak krzesło tuż obok mnie ugina się pod jego ciężarem.
- Jestem Anthony - łamana polszczyzna przerywa ciszę i widzę najpiękniejszy uśmiech jaki kiedykolwiek widziałam, chociaż nie, bo przecież nikt nie uśmiecha się piękniej od ciebie Bartoszu. Staram się wymazać twój obraz z moich powiek, gdy śmieję się z żartów blondyna, gdy wsiadamy raz do taksówki, a nawet gdy on przyciska mnie do ściany w jego pachnącym lawendą pokoju, co wydaje się wręcz niemożliwe. Jednak gdy lądujemy splątani w białej pościeli, gdy zaciskam długie paznokcie na jego plecach to jego imię wypełnia skąpany w blasku księżyca pokój; tylko dlatego, że twoje więźnie mi w gardle. 

Flashing back to New York City
I was done, but you undid me
Classic me to run when it feels right

Czuję napięcie przepływające przez moje ciało wpatrując się w wysokie wieżowce tak podobne do tych, między którymi błądziliśmy wtedy w Chicago. Wiatr targał moje włosy, gdy ciągnęła się do kolejnego miejsca, które miało stać się tym naszym; teraz znowu czuję się jakbym była na szczycie świata, tylko nie ma już nas, a to nie jest mój amerykański sen. Zerkam przez ramię na śpiącego mężczyznę, który po raz kolejny zerwał ze mnie tę cholernie drogą sukienkę na czekając na to aż spojrzę mu w oczy po raz kolejny. To wszystko stawało się naszą rutyną, niezależnie od hotelu, w którym lądowaliśmy i powoli przestawała się liczyć nazwa hotelu czy miejsce na świecie, w którym byliśmy jeśli tylko mój oddech mógł mieszać się z jego, jeśli moje niecierpliwe palce mogły rozpinać guziki jego śnieżnobiałych koszul; coraz rzadziej widziałam w nim ciebie, coraz częściej udawało mi się przespać noc bez śnienia o tobie. Ciężko było cię zapomnieć, bo ktoś taki jak ty nie zdarza się codziennie; nadal nosiłam na nadgarstku cienką wstążkę - symbol obietnicy, że wszystko będzie dobrze, że na zawsze będziemy razem, ale skoro to na zawsze trwało dwa miesiące to znaczy, że wtedy świat przestał istnieć? Nie mieliśmy być na serio, nie mieliśmy mieć siebie na wyłączność, ale nie mogłam znieść myśli, że ktoś inny leży na twojej piersi, że bawisz się włosami kogoś innego. Jak można zapomnieć kogoś kto zatrząsł całym moim światem, kto w ciągu zaledwie czterech dni stał się całym światem. Kogoś kto nadal zajmuje część mojego własnego globu.

I saw you looking brand new overnight
I caught you looking too, but you didn’t look twice
You look happy

Gładzę dłoń Tony’ego chcąc złapać na chwilę jego wzrok zanim wyjdę zaczerpnąć świeżego powietrza. Blondyna posyła mi zaczepiony w dołeczkach uśmiech, który odwzajemniam poprawiając wymykający się z ciasnego koka, niesforny kosmyk. Czuję się przytłoczona ludźmi zgromadzonymi w modeńskiej hali, mieszaniną świateł, okrzyków radości i łzawych przemów podsumowujących sezon, tak udany dla wszystkich tutaj zebranych. Mijasz w drzwiach grupę wysokich mężczyzn wychodząc na betonowy plac tuż przed nią. Zaciągam się chłodnym majowym powietrzem zastanawiając się jak nieroztropne było przyjście tutaj, jednak chcąc towarzyszyć blondynowi byłam gotowa wyjść ze swojej strefy komfortu, nawet stanąć twarzą w twarz z największym koszmarem. Gdzieś pośród ludzi złapałam twój wzrok na sekundę, na krótką chwilę, ale to wystarczyło, że cały świat znowu zatrząsł się w posadach mimo tych cudownych dłoni, które obejmowały wtedy twoją talię. Przymykam oczy jakby nawet myślenie o wpatrujących się we mnie twoich oczach paliło mnie do żywego, jakby pozostawanie z tobą w jednym pomieszczeniu było najgorszym z możliwych wyzwań. 
- Eliza - nawet nie wiem kiedy znalazłeś się tuż obok mnie, ale kiedy podnoszę wzrok widzę targające tobą emocje; nie sądziłeś, że jeszcze kiedyś mnie spotkasz, że wkroczę na halę z kimś obok i będę się zachowywała jakby to wszystko nic nie znaczyło, ale przecież uwielbiasz niespodzianki. Zagryzam od wewnątrz policzek modląc się, aby moje serce nie przyspieszyło tak jak to miało w zwyczaju. - Nie spodziewałem się, że wiesz…
- Że po prawie roku znowu się spotkamy? Ja też nie Bartek - mówię kiwając głową z niedowierzaniem czując ssanie żołądka, gdy po raz kolejny nawiązujemy kontakt wzrokowy. Czuję, że nie musimy nic mówić, bo słowa przelatują po tej niewidzialnej nici między nami. - Ja też nie.
Patrzymy na siebie w ciszy, a ja tak bardzo pragnę wykrzyczeć to wszystko co czuję, co czułam przez te wszystkie miesiące po tym jak ja się wystraszyłam, a ty po prostu nie walczyłeś. Pocierasz nerwowo kark, a skubię zawiązaną na nadgarstku wstążkę, która przykuwa twoją uwagę i sprawia, że patrzysz na mnie jeszcze mniej rozumiejąc. Ale przecież sam mówiłeś, że miłość nie jest logiczna, że w tej irracjonalności tkwi jej piękno. Wiem o co chcesz zapytać, jakie myśli kotłują ci się w głowie, ale nagle zjawia się ktoś trzeci kto nie miał występować w tej bajce.
- Liza, I’ve been looking all over for you - moje ciało sztywnieje, gdy na dłoń ocejmującą mnie w pasie pada twój wzrok. Blondyn wyciąga w twoją stronę dłoń gratulując dobrych wyników i życząc dalszych sukcesów zupełnie nieświadomy jaka historia ma swój koniec na jego oczach. Rzucam pod nosem coś o tym, że strasznie zmarzłam i już po chwili Anthony prowadzi mnie do środka, gdy odwracam się przez ramię widzę, że nadal stoisz w tym samym miejscu z pytaniem wymalowanym na twarzy; widzę jak bezgłośnie pytasz dlaczego, a ja nie umiem ci opowiedzieć więc tylko zaciskam wargi i odwracam głowę. Bo czasami miłość nie wystarcza, Bartoszu, bo czasami w obawie przed rozczarowaniem łatwiej jest zrezygnować nawet z osoby, która uszczęśliwia nas najbardziej. Uśmiecham się do blondyna, gdy podaje mi kieliszek wina, a dj zapowiada kolejną piosenkę. Czuję spokój kołysząc biodrami w rytm znanej z radia melodii, a potem rozpoznaje te kilka taktów tamtego kawałka, od którego wszystko się zaczęło. Szukam jakiejś bezpiecznej przystani, chcę uciec zanim wszystkie zamknięte szczelnie wspomnienia, od których kręci mi się w głowie dadzą o sobie znać i nagle ktoś podaje mi rękę prosząc o taniec. Moje oczy spotykają te twoje i wszystko inne przestaje istnieć, jednak po chwili, gdy twoja dłoń ląduje na moich plecach, uderza mnie jedna myśl, że to przed halą nie było kropką w tej baśni, a jedynie przecinkiem.

And I know that you don’t, but if I ask you if you love me

I hope you lie, lie, lie, lie to me

ret: Suprise! Nie pisałam niczego od blisko roku, ale są takie momenty, a może takie piosenki, które przypominają ci o czymś i tak właśnie powstało to co właśnie przeczytaliście. Bez ładu i składu, czyli klasycznie jak to u mnie.