'Budzeni pocałunkiem wstają z łóżka właściwą nogą'
~L.Jasińska
(NIE)ZAPLANOWANA PRZYSZŁOŚĆ
Zdecydowanie ciągnęłam za sobą czarną walizkę trzymając w dłoni wypełniony dolarami portfel, zużyty bilet lotniczy, który chciałam zatrzymać na pamiątkę i uśmiechając się do ludzi mijających mnie w pośpiechu wiedziałam, że z głową pełną marzeń zaczynam nowy rozdział w kraju wyróżniającym się biało-czerwoną flagą, orłem w złotej koronie oraz Mazurkiem Dąbrowskiego. Zatrzymując się przy lotniskowej kawiarni próbowałam skontaktować się z osobą, która w moich ulubionych kontaktach ustąpiła miejsca na podium numerom do mamy, babci i jej starszej o rok siostry wspierającej mnie w każdej chwili, kiedy potrzebowałam odetchnąć od szkolnych murów w oczekiwaniu na wieczorny autobus do domu. Zmęczona podróżą, podczas której nie byłam w stanie przymknąć nawet powiek wybrałam stolik przy oknie, aby móc spoglądać na świat skąpany w deszczu. Odbierając od wysokiego kelnera menu przypomniałam sobie czteroletniego chłopca i jego ciągłe pytania doprowadzające mnie na skraj załamania i powodujące, że śniadanie podchodziło mi do gardła - mamo, a co to za niebieska wstążeczka? Jej słowa były na tyle przerażające, że przed oczami miałam ciemność, kiedy wypowiadała stanowczo za wiele informacji - syneczku, widzisz teraz rzekę, a te małe punkciki to ludzie. Słysząc odpowiedź krótkowłosej szatynki czytającej zieloną cegiełkę polskiej autorki kryminałów byłam w stanie wyskoczyć z samolotu kończąc swoje dwudziestotrzyletnie życie. Próbując zapomnieć o trudnych doświadczeniach towarzyszących przez równe dwie i pół godziny odetchnęłam z widoczną ulgą uświadamiając sobie, że to z pozoru urocze dziecko mogło lecieć ze mną do Polski aż z Portoryko; w tym czasie mój lęk wysokości nie przetrwałby kolejnych pytań, a rozwinięta wyobraźnia nie dałaby mi żadnego wytchnienia. Dziękując za kawę irlandzką z połączeniem koniaku zignorowałam przeszywające spojrzenie pilota, który popijając espresso odpoczywał po naszym wspólnym locie. Czując jak jedyny znajomy mi człowiek łapie moje wychudzone ramiona automatycznie wyłączyłam się z ostatnich zagranicznych wspomnień, kiedy z deską surfingową spacerowałam w trzydziestostopniowym upale, który w rodzinnym kraju pojawiał się najczęściej w wakacyjnych miesiącach.
— A gdzie ciacho pani Szaszkewycz? — przed wypowiedzeniem mojego nazwiska zerknął na telefon zapewne odczytując je z któregoś z trzech portali społecznościowych.
— Stoi obok mnie. — mruknęłam pociągająco odstawiając białą filiżankę z napisem Coffee House.
— Pytam poważnie, chociaż bardzo dziękuję za komplement. — musnął mój pokryty bronzerem i różem policzek.
— Po świętach zdecydowanie mogę zamówić tylko kawę — spojrzałam z jaką radością zamówił eklerka. — Zrobiłeś to specjalnie, chyba nie mogę z tobą zamieszkać, jeżeli chcę mieć talię osy!
— Nawet musisz, a będziemy spać w jednym łóżku? — na jego twarzy pojawił się grymas, kiedy głośno westchnęłam i popukałam go po czole, ale długo nie musiałam czekać na blask w jego oczach i słodki dołeczek w policzku. — Patrz jaka niezła dupa, jest przystojniejszy ode mnie i rozbiera cię wzrokiem odkąd tutaj jestem.
— No wybacz, ale nie jestem nim zainteresowana. — wyciągnęłam tablet i zaczęłam szukać odpowiedniej daty na mecz Zaksy Kędzierzyn Koźle.
— Słoneczko — odebrał ode mnie urządzenie przeglądając zdjęcia bruneta występującego na pozycji przyjmującego. — Aleksander Śliwka nie chce poznawać kolejnej napalonej hotki. Twój najlepszy przyjaciel może cię z nim zapoznać w każdej chwili — uśmiechnął się lekko. — Nawet w tym roku.
— Wolę pojawić się w jego życiu wraz z nowym rokiem, więc z chęcią poznam go za dwa dni, kotuś.
***
Minęło następnych trzysta sześćdziesiąt pięć dni, podczas których nie zabrakło zdrowia, dobrych kontaktów z rodziną i kilkunastu spotkań zakończonych wygraną, którą potwierdzały zdobyte samodzielnie punkty na mniej lub bardziej znanych halach sportowych. Na koniec z dumą zgadzałem się na zdjęcia albo rozdawanie autografów na tyle długo, że odczuwałem drętwienie lewej dłoni. Opierając się o miękkie bezgłowie z męczącym, noworocznym kacem sięgnąłem leżącą obok mnie schłodzoną butelkę wody zastępującą przypadkową dziewczynę z klubu, która posyłała tajemniczy uśmiech w moją stronę przez całą noc nie przejmując się tym, że nie chcę zaproponować jej drinka ani krótkiego tańca. Wyczuwając zapach domowego rosołu ucieszyłem się jak małe dziecko na powrót rodziców; miałem dosyć samotnego siedzenia w dwupiętrowym domu i przeczesując włosy zrozumiałem, że mam kolejne postanowienie noworoczne. Dalej chciałem być postrzegany jako opanowany, uparty, ale i niesamowicie waleczny mężczyzna oddający siatkówce całe serce, lecz tego mroźnego ranka zapragnąłem także poznać dziewczynę, która zaakceptowałaby mnie takiego jakim jestem i zapragnęłaby czegoś więcej od przelotnego seksu w którymś z hoteli w Kędzierzynie-Koźlu. Wzdychając ciężko przed wyjściem z gościnnego pokoju obawiałem się noworocznej rozmowy; ojciec tylko by milczał zgadzając się z każdym jej zdaniem, a ja stałbym nad nimi zgarniając widelcem okruszki ciasta i wysłuchując te same słowa, które odbijały się w mojej głowie głośnym echem - Aleksandrze, w tym roku kończysz dwadzieścia cztery lata, ja w twoim wieku byłam dawno po ślubie i spodziewałam się drugiego dziecka. Za brak posiadania partnerki odpowiedzialna była ona; zawsze idealna i szukająca w przyszłej żonie syna podobizny do siebie, nienawidziłem jej kontrolowania i ciągłych przeprowadzek do tych samych miast, w których podpisywałem umowy z prezesami najlepszych klubów PlusLigi. Teraz wiedziałem, że bez jej zgody zwiążę się z dziewczyną najmniej przypominającą moją mamę; widząc ją w czarnej sukience z jasnymi dodatkami zrozumiałem, że castingi na wybór żon mają prawo odbywać się tylko w wieczornych programach telewizyjnych.
— Dzień dobry rodzinko — zeskoczyłem z ostatniego stopnia krętych schodów przyglądając się wypoczętym osobom siedzących przy ciemnym stole. — Szczęśliwego Nowego Roku. — wychrypiałem i poprawiłem kołnierzyk od koszuli w paski.
— No cześć synku — na rękach taty znajdował się mój jedyny chrześniak, który obracał w dłoniach piłkę z podpisem ulubionego piłkarza. — Zagraj z nim, bo biedaczek nie mógł się ciebie doczekać.
— Zwarty i gotowy do gry, ale najpierw pochwal się jak pięknie mówisz stół z powyłamywanymi nogami.
— Nie powiem, wujku. Chodź na górę, bo ciocia byłaby smutna, gdyby jej nowa zastawa poszła do kosza.
— Biegnij, a ja za chwilę przyjdę. — wyciągnąłem bordowy koszyk z lekami i z uśmiechem wziąłem opakowanie aspiryny.
— Masz pozdrowienia od Błażeja i Igi — rodzicielka wspomniała o rodzeństwie mieszkającym w Jaworze, którzy chodzili ze mną do jednej podstawówki. — Wiesz, że twój kolega za trzy miesiące zostanie ojcem, a twoja pierwsza miłość wyszła za mąż? Oluś, ile mam jeszcze czekać na synową i wnuki? -czterdziestosiedmioletnia kobieta o kasztanowych włosach wyjęła z piekarnika sernik odstawiając go na miejsce obok mandarynek i pomarańczy.
— Jeszcze nie wiesz co przygotował dla mnie nowy rok, więc proszę cię, ale nie zapeszaj, mamuś.
***
Świadomość przeprowadzki dotarła do mnie krótko przed zaśnięciem, kiedy odstawiając do zmywarki pusty kubek po gorącym mleku z miodem usłyszałam od oglądającego boks dwudziestopięciolatka cenną radę; musiałam zapamiętać sen w nowym miejscu, który mógł być dla mnie kluczowym początkiem mającym prawo spełnienia się jak najważniejsze marzenie wypowiadane podczas zdmuchiwania kolorowych świeczek. Rozpoczynając pierwszy dzień w niewielkiej firmie byłam na tyle zamyślona, że wróciłam wspomnieniami do tej krótkotrwałej fantazji; widziałam siebie w kosztownej sukni, co mogło oznaczać szczęście i dobrobyt, ale idąc samotnie w stronę ołtarza zobaczyłam znajomą twarz, którą poprzedniego wieczoru oglądałam na ekranie telewizora, kiedy ściskałam kciuki za wygraną podczas piętnastej kolejki plusligowej. Do tej pory bałam się zasypiać, kiedy krzycząc imię Aleksander wybudziłam właściciela mieszkania o czwartej rano nie pozwalając mu na odespanie bezsennej nocy. Wyjmując z szuflady morski kalkulator i układając równo wszystkie faktury zaczęły męczyć mnie pierwsze wyrzuty sumienia, wątpliwości i pytania, których nie przewidziałam przed wejściem na pokład samolotu. Może powinnam zapomnieć o trzymiesięcznym stażu w księgowości i wyjść stąd przed powrotem blondyna? Może nie powinnam była mu wspominać o byłym mieszkańcu województwa dolnośląskiego? Może najgorszym rozwiązaniem był wyjazd z Portoryko i niewyjaśnienie rodzicom tego, co planowałam od zeszłego roku? Jak mogłam być na tyle niemądra, że uczestniczyłam w jego życiu odkąd opuściłam białe BMW kombi wycenione za niebotyczną sumę? Skąd znalazłam w sobie tyle odwagi na opuszczenie słonecznych plaż na koszt zaśnieżonego miasta liczącego niespełna sześćdziesiąt tysięcy mieszkańców? Dlaczego to właśnie ja wybrałam miejsce pełne możliwości? Przerwałam szukanie odpowiedzi, kiedy w radiu oznajmili, że minęła właśnie dziesiąta, a ja obliczając, że w dawnym miejscu zamieszkania trwa noc odłożyłam telefon, aby nie skusić się na połączenie do rodzicielki, która wraz z mężem planowała miesiąc miodowy zwiedzając miejsca zaznaczone czerwonymi pinezkami na mapie powieszonej w gabinecie ojca. Próbując zbożowej kawy zagryzłam oparzoną wargę i unosząc wzrok, kiedy dobiegło do mnie skrzypienie schodów spodziewałam się wieloletniego przyjaciela, współlokatora, a także szefa, lecz zamiast jego ujrzałam pierwszego klienta, który wyglądał jak brat bliźniak siatkarza urodzonego dwudziestego czwartego maja. Czy to odpowiedni czas na pierwsze omamy? Nie zdążyłam go poznać, a już wiedziałam, że do reszty zwariowałam nie zachowując nic ze zdrowego rozsądku.
— Ale miła odmiana — spojrzał na mnie zaskoczony, a jego kąciki ust zaczęły unosić się ku górze. — Jest może Marcin? — zadał najprostsze pytanie na świecie, a ja nie byłabym w stanie wypowiedzieć własnego imienia i nazwiska.
— Za pięć minut skończy spotkanie, napije się pan herbaty albo kawy? — wstałam z fotela i włączając czajnik czekałam na jego odpowiedź równocześnie kierując się do archiwum, w którym mogłabym swobodnie oddychać.
— Proszę nie robić sobie kłopotu. — usłyszałam jak odsuwa ciężkie krzesło i gdybym została w biurze musiałabym spoglądać wprost w jego ciemne tęczówki.
Zdenerwowana wybrałam ostatni kontakt i licząc do dziesięciu po polsku, angielsku i hiszpańsku zrozumiałam, że jestem na straconej pozycji. Pierwszy klient przesuwał tabliczkę z moimi danymi osobowymi, a ja przełykając falę goryczy musiałam stawić czoła niespodziance, o której przed wyjazdem wspomniał fan zbyt słodkiej herbaty, skarpetek we wzorki, rozrywkowego trybu życia i tygodniowych wyjazdów w każdym kwartale. Poprawiając obcisłą sukienkę zrozumiałam, co miał na myśli przy powolnym spożywaniu śniadania, kiedy ja spóźniona próbowałam jednocześnie umyć zęby, rozczesać kręcone włosy i znaleźć w bałaganie matujący puder. Bez mojego pozwolenia przeszukiwał bieliznę znajdującą się w walizce i wyrzucał do worka tą, która nie została przez niego zaakceptowana, a kiedy założyłam na siebie spodnie i koszulę stanowczo pokręcił głową rzucając w moim kierunku wieszak. Ostatni raz przeglądając się w lustrze zrozumiałam, że zaplanował to spotkanie, mój wygląd, a jego atrakcja mogła okazać się dla mnie ostatecznym upadkiem.
—Większym problemem będzie usprawiedliwienie Marcina — oparłam się o komodę próbując skontaktować się z blondynem. — Niestety zostałam sama na pokładzie, ale zajmę się całą dokumentacją, po którą zapraszam jutro. — wyciągnęłam dłoń w kierunku teczek w jednej stonowanej barwie.
—Chcesz ogarnąć to wszystko sama? Przecież to jest takie wyzwanie, jakbym miał zagrać każdego dnia jeden mecz.
—A chcesz powiedzieć rodzicom, że trafiłeś na księgową bez doświadczenia? Nie musisz się martwić, bo uwielbiam romanse z całorocznym remanentem.
—Nie mam argumentów w zapasie, dlatego przyjmij bilet na najbliższą rozgrywkę.
—Nie znam się na tym sporcie, zachowaj dla kogoś innego. —włączyłam drukarkę i otworzyłam różowobiałego lizaka.
—Ale kina mi nie odmówisz, zostawiam tutaj swój numer i czekam na propozycję filmu, miłego dnia.
***
Poprzednia noc nie należała do najłatwiejszych; gdybym rozgrywał mecz na wyjeździe udałbym się do wynajętego pokoju albo autokaru i marzyłbym o szybkim powrocie do miasta, do którego przywiązałem się równie szybko jak do Warszawy, Olsztyna czy opuszczonego ostatnio Rzeszowa. Widząc jednak znajomą ulicę, świeżo wyremontowany blok odwróciłem się w przeciwnym kierunku wyczuwając, że jestem u siebie i niekoniecznie muszę kierować się w stronę czterech pustych ścian. Stałem z rękami w dżinsach i zgarniając z butów resztki śniegu nie liczyłem się z konsekwencjami, jakie mogą pojawić się po wejściu do pobliskiego baru. Całe spotkanie miało skończyć się na dwóch kieliszkach wódki, ale natrafiając wzrokiem na pozostałych zawodników zapomniałem o limicie, a najgorszą karą był widok zdenerwowanej matki, z której ust usłyszałem pierwsze bluźnierstwa, kiedy trzasnęła drzwiami od samochodu nie zważając na przeszywający ból głowy. Przebudzając się znienawidziłem wschodzące słońce drażniące moje przymrużone oczy; przede mną wisiała śnieżnobiała koszula, a pod kubkiem gorzkiej kawy znalazłem zaadresowaną kopertę - rozrywając ją bez wahania wiedziałem, że muszę wziąć się w garść, przestać się zniechęcać, więcej nie znajdować radości w alkoholu i być silniejszym w walce o to, żeby postanowienie z nocy z ostatniego grudnia na pierwszego stycznia stało się rzeczywistością, a nie senną marą. Nie mogłem odmówić pójścia na kolejne wesele, beżowe zaproszenie dało mi większą motywację do znalezienia miłości. Może nowy rok pozwoli na znalezienie odpowiedniej kobiety z dobrym sercem? Może pokocha moją pasję na tyle samo co ja i zaakceptuje, że nie będzie każdej nocy wtulona w mój tors? Czy znajdę czas na romantyczne randki? Jak zareaguje do tej pory najważniejsza kobieta w moim życiu na dziewczynę, która skradnie mu syna na wieki? Postanowiłem się tym nie przejmować i sprawiając, że przypominałem człowieka, a nie przerażający cień odblokowałem telefon omijając wszystkie komentarze, polubienia i oznaczenia pod zdjęciami. Zniechęcony przed wyłączeniem urządzenia usłyszałem cichą wibrację i widząc nieznajomy numer, a poniżej tytuł filmu oraz odpowiednią godzinę poczułem się, jakbym wygrał najważniejszą nagrodę cenniejszą od statuetki MVP, Oscara czy Nobla. Sięgając jedyną uprasowaną koszulę i dżinsy z przecięciami na kolanach wybrałem się po wielu dłużących się godzinach pod wskazany adres omijając wszystkie śliskie chodniki; starałem się nie uszczypnąć w dłoń, kiedy zobaczyłem ją odwróconą tyłem i zatrzymując wzrok na jej długich nogach zorientowałem się, że ma prawie sto osiemdziesiąt centymetrów, a ja mogłem się ogłosić tym głupim, który zawsze ma szczęście.
—Zwariowałam, ale postanowiłam zaryzykować i wybrać się na horror z obcym mężczyzną i tak się zastanawiam czy wyjdę stamtąd cała —musnęła mój policzek ścierając z niego ślad po ciemnej szmince. — Pozwól, że przedstawię się oficjalnie, jestem Magdalena Szaszkewycz.
—Skomplikowane nazwisko, ale już zapamiętałem, jestem Aleksander Śliwka i nie zamierzam cię tam zamordować, ponieważ byłoby za dużo świadków. — szepnąłem jej ostatnie słowa do ucha, kiedy zobaczyłem przyglądające się nam starsze panie wybierające się na operę mydlaną.
—Dobrze, że mnie poinformowałeś, chociaż bez żadnego stresu obejrzę hit roku, na który tak długo czekałam. — zaczęła się śmiać i wskazując na zegarek pociągnęła mnie w kierunku sali z numerem dziewiątym.
Obserwując napisy końcowe spojrzałem na zadowoloną brunetkę, która wyglądała jak modelka z reklamy i z trudem ogarniałem przy niej rzeczywistość; schodząc za nią z ostatniego rzędu widziałem wzrok niektórych mężczyzn, którzy w oczach mieli wymalowane pożądanie i cicho wzdychali, kiedy ich mijała. Czułem się wyróżniony i byłem ogromnie wdzięczny za tamtą nieobecność wieloletniego przyjaciela poznanego w gimnazjum, kiedy ja coraz mocniej zakochiwałem się w siatkówce, a on udowodniał wszystkim, że długie i skomplikowane obliczenia mogą sprawiać człowiekowi niewyobrażalną radość. Gdybym wtedy wiedział, że za biurkiem nie zobaczę blondyna posiadającego wielu ról - był właścicielem, nieomylnym matematykiem, sekretarzem, kelnerem i być może sprzątaczką, to uciekłbym prawdopodobnie stamtąd nie myśląc, że ten wieczór spędzę z jednocześnie piękną i mądrą kobietą. W ramach podziękowań byłem gotowy nie używać więcej przy nim monologu serialu, który zmieniłem na potrzeby jego płci - ja jestem mężczyzna pracujący i żadnej pracy się nie boję. Wychodząc z nią na zewnątrz zagryzłem wargę i równocześnie spojrzeliśmy na niebo śmiejąc się z opadających na nas płatków śniegu. Stałem od niej oddalony o kilka centymetrów, a byłem w stanie opisać bez zająknienia jej tajemniczy kolor oczu, miałem ochotę pogłaskać jej rozgrzany policzek, kiedy odwróciła się słysząc pisk małych dzieci, a ja nie chciałem, abyśmy rozstali się w tym momencie, trzy minuty po godzinie dwudziestej drugiej.
—Dziękuję za ten wieczór — odezwała się nagle, jakby czytała mi w myślach i posłała w moim kierunku nikły uśmiech. —To spotkanie było naprawdę świetnym pomysłem, ale następnym razem nie zabieraj mnie do kina, kiedy w nocy wrócisz z meczu — roześmiała się. —Bałam się, że zaczniesz chrapać.
—Cała przyjemność po mojej stronie — uśmiechnąłem się łagodnie. —Pamiętaj, że gdybym to zrobił następnym razem, to masz nieograniczone prawo na użycie przemocy wobec mnie.
—A później oskarżyłbyś mnie o pobicie —zaczęła wpatrywać się w moje roześmiane oczy. —Wolę nie ryzykować.
—Kobieto, ale ty nie zrobiłabyś mi krzywdy. Jestem od ciebie wyższy i silniejszy, więc bez obaw.
—Skarbie, chodzę na karate od dziesiątego roku życia. —uniosła brwi i dotknęła językiem kolczyka w dolnej wardze.
—Ty się ciesz, że z wrażenia nie straciłem gruntu pod nogami —skomentowałem zaskoczony. —Wyglądasz tak niewinnie, że nigdy bym o tym nie pomyślał, aż mam ochotę odkryć i poznać wszystkie twoje tajemnice. —mruknąłem ochryple.
—Może kiedyś dostaniesz na to pozwolenie. —dotknęła kącika moich ust.
—Gwarantuję ci, że będę tak samo waleczny jak na boisku —oznajmiłem i zacząłem śledzić opuszek jej palca, który zmierzał do górnej wargi. —A nie jestem łatwym przeciwnikiem.
—Trafiłeś na odpowiednią rywalkę. —nagle poczułem ciepło ust pomalowanych na ognistą czerwień i usytuowała dłonie na moim białym kołnierzu
—W takim razie starcie będzie niezwykle wyrównane i z przyjemnością je z tobą stoczę —odparłem, odwzajemniając jej zachłanne pocałunki. —Jednak lepiej zmieńmy miejsce bitwy na nieco bardziej mniej publiczne. —ściszyłem głos i wskazałem na czarny terenowy samochód.
***
Dwa lata temu pojawił się pierwszy post, więc świętujmy dzisiaj razem ♥ Tym razem bez retreat i też nie przychodzę tutaj z jedną częścią, bo dwie kolejne już czekają na publikację. Mam nadzieję, że nie wybiłam się z rytmu po tej przerwie i też nie obiecuję, że będę tutaj co chwilę. Przepraszam za brak aktywności u Was, ale jedzenie, kąpiel i sen były moim odpoczynkiem. UŚCISKI ♥